niedziela, 8 lipca 2012

Praca uszlachetnia?


Stuttgart przywitał nas deszczową pogodą, więc o statuowaniu nie było mowy. Zamiast tego podsumowaliśmy nasz wyjazd do Włoch i wyszło na to, że nad jezioro Garda możemy jechać co najwyżej na wakacje. Zrobiliśmy przegląd sprzętu ogniowego, a Magda trenowała i przygotowywała się do włączenia nowego elementu do występów, czyli tańca z parzydełkami. Zrobiła też podejście do połykania ognia, ale będzie musiała jeszcze trochę poćwiczyć zanim sztukę tę wprowadzi do pokazów.
Na szczęście po południu zupełnie się wypogodziło, więc po kilku przymiarkach zapakowaliśmy się pierwszy raz z całym sprzętem ogniowym na skuter – wyszło lepiej niż się tego spodziewaliśmy.
Gdy wieczorem dotarliśmy do centrum, okazało się, że równocześnie w bezpośrednim sąsiedztwie odbywają się dwie imprezy na świeżym powietrzu. Przed zamkiem trwał koncert jazzowy z Katie Melua jako główną atrakcją, a tuż obok odbywał się rybny festyn, gdzie lejące się piwo urozmaicało gościom objadanie się.
Niestety te dwa wydarzenia zabrały nam dwie dobre knajpy do występowania, nie mówiąc już o poziomie hałasu... Zanim znaleźliśmy jakieś miejsce na pokaz minęło sporo czasu, na szczęście wprowadziliśmy kolejną innowację i cały nasz ekwipunek woziliśmy ze sobą na skuterze.
Udało nam się zrobić trzy pokazy, przy czym ostatni odbył się już po północy i był bardziej dla zabawy niż zarobku. Poznaliśmy też dwóch podrywaczy, którzy nie kryli się z tym, po co przyszli do miasta. Magda nie przepuściła okazji, żeby sobie z nich pokpić, zwłaszcza gdy opowiadali o swoich sposobach na dziewczyny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz