środa, 25 lipca 2012

Jeżynowy raj porzucony


Jesteśmy głęboko przekonani, że jeżyny nigdy się nie skończą, co więcej bardzo nam się to podoba! Dziś rano Tomek obudził Magdę dwoma kilogramami świeżo zebranych owoców, które (nie wszystkie oczywiście) zjedliśmy z (sojowym) jogurtem na śniadanie:D
Naładowana tą owocową energią Magda popędziła do pracy, nowy kostium sprawdził się doskonale, jednak po ponad godzinie tańczenia Magdę zaczęła boleć głowa, prawdopodobnie od upału.
Po południu zastanowiliśmy się porządnie nad naszą sytuacją i doszliśmy do wniosku, że Karlsruhe nie jest najlepszym miejscem do pracy. Z ogniem tu występować nie ma sensu, a statuowanie i levistickowanie nigdy nie przynosi takich dochodów jak ogień, przynajmniej nie tutaj. Tak naprawdę to trzymają nas tu tylko jeżyny... Z bólem serca (a może raczej brzucha) postanowiliśmy dzisiaj wyjechać, ale najpierw koniecznie chcieliśmy się razem wybrać do ogrodów zamkowych. Wskoczyliśmy na rowery i przez chwilę poczuliśmy się jak w weekend:) Objechaliśmy razem centrum i spojrzeliśmy na to miasto na moment jak turyści – okazało się bardzo urokliwe:) W samym środku mieści się zamek, od którego odchodzą ulicę tworząc gwiazdę, którą można podziwiać z lotu ptaka, przy zamku jest wspaniały ogród, po którym mieliśmy przyjemność sobie pospacerować.



Zwiedzając okolice zamku w pewnym momencie usłyszeliśmy śpiew, rozejrzeliśmy się i zobaczyliśmy chłopaka z gitarą, który siedział na murku i śpiewał. Usiedliśmy i przez kilkanaście minut słuchaliśmy jego ballad, które wykonywał z wielkim wczuciem. Po tym kameralnym występie zagadaliśmy do niego, okazało się że również jest artystą ulicznym i dzięki niemu zdobyliśmy wiele wartościowych informacji na temat okolicznych miast.
Po tym miłym spotkaniu skoczyliśmy na lody i kawę, niestety na wynos, gdyż było już bardzo późno. Wróciliśmy do domu, spakowaliśmy się i wyruszyliśmy w kierunku Heidelbergu, gdzie dotarliśmy o wschodzie słońca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz