Stuttgart wymaga od nas
wiele, mieszkanie tutaj w kamperze nie jest proste. Jedyny darmowy
parking, na którym możemy stać, jest w miejscu, w którym nasz
bezprzewodowy internet nie działa, w okolicy nie ma automatu dla
kamperów, gdzie można by za opłatą zaczerpnąć wody i pozbyć
się ścieków. Dlatego za każdym razem wyjazd po wodę jest swego
rodzaju misją. Na taką właśnie misję Tomek udał się po
śniadaniu i kiedy jeździł od jednej stacji benzynowej do drugiej
próbując szczęścia, Magda załatwiała inne pilne sprawy w
mieście śmigając na skuterze. Nie było jej bardzo długo,
ponieważ pobłądziła i objechała niepotrzebnie kawał miasta.
Wczoraj zastanawialiśmy
się poważnie nad wyjazdem, dziś jednak nasze myśli poszły w
zupełnie innym kierunku. Niecałe dwa tygodnie temu Magda zrobiła
sobie levistick, z którym od tego czasu codziennie trenuje. Dwa
tygodnie to nie jest wystarczająca ilość czasu, żeby móc robić
profesjonalne pokazy z nowym rekwizytem, jednak z drugiej strony...
Magda stwierdziła, że ubierze się ładnie, weźmie głośnik i
będzie „trenować” levistick w mieście, a jeśli komuś się to
spodoba i wrzuci jej coś do kapelusza to będzie miły bonus. A w końcu trenować i tak trzeba, więc dlaczego nie robić tego w taki
sposób:)
Po obiedzie skupiliśmy
się więc na przygotowaniach. Dobraliśmy elementy stroju,
omówiliśmy kwestie muzyki, którą Magda potem do wieczora
pieczołowicie wyławiała z naszych elektronicznych zbiorów i
ozdobiliśmy levistick tak, żeby wszystko do siebie pasowało. Jutro
wielki debiut:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz