czwartek, 26 lipca 2012

Power!


Niewyspani w końcu wstaliśmy około południa, upał i hałas na zewnątrz nie pozwolił nam spać dłużej. Niestety wybrane przez internet miejsce parkingowe okazało się nie być najlepsze, chociażby ze względu na budowę zaraz obok. Tomek tradycyjnie wybrał się do miasta na rekonesans, a Magda została w domu zajmując się swoimi sprawami.


Jak się okazało, w Heidelbergu obowiązuje bardzo konkretne prawo dotyczące sztuki ulicznej. Wyznaczono sześć miejsc w których wolno występować, w każdym jest ograniczenie godzinowe (na przykład tylko od 17.00 do 19.00). Każdy artysta (niezależnie od tego co robi) może występować maksymalnie przez godzinę w jednym miejscu, używanie głośnika jest zabronione.


Niemniej jednak takie prawo wcale nie zniechęca artystów ulicznych:)


My też nie daliśmy się zniechęcić i wieczorem wybraliśmy się na ogień, zakładając, że służby pilnujące porządku po 22.00 pewnie już nie pracują;)
W centrum Heidelbergu jest bardzo długi deptak, który przeszliśmy cały znajdując kilka miejsc nadających się do występów. Na początek wybraliśmy dobrze zapowiadającą się knajpkę, która okazała się strzałem w dziesiątkę! Tak wspaniałego pokazu dawno nie mieliśmy, o ile w ogóle! Publiczność zachowywała się jak na zamawianym pokazie, gdy rozpoczęliśmy wszystkie rozmowy ucichły, atmosfera zrobiła się niesamowita, a brawa na koniec były niczym wisienka na torcie (a może raczej wisienką był pełen kapelusz). Niestety długie przygotowania, które i tak rozpoczęły się z porządnym opóźnieniem sprawiły, że nie udało nam się zrobić ani jednego pokazu więcej – wszystkie pozostałe knajpy były już opustoszałe.
Magda była tak naładowana tym występem, że po powrocie miała jeszcze siły żeby się rozciągać i zrobić konfiturę bananowo-jabłkową:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz