Kolejny dzień pracy
zarobkowej w Stuttgarcie był dniem statuy. Kiedy Magda trenowała i
usprawniała w domu swoje taneczne rekwizyty Tomek rozweselał
tutejszych mieszkańców swoją sztuką uliczną. Warunki były
ciężkie gdyż dzień był upalny, a dodatkowo od czasu do czasu
podchodziły grupki nastolatków, którzy gdy są w
towarzystwie mają prawdopodobnie potrzebę popisywania się i
często potrafią zachowywać się bardzo głupkowato. Gdy
popisy polegają na próbach rozśmieszenia statuy, to jeszcze można to zaakceptować, mimo że teksty często się
powtarzają i reprezentują niski poziom. Gorzej, gdy chłopcy chcą
zwrócić na siebie uwagę lub zabłysnąć wśród znajomków
próbując wystraszyć Tomka. Zdarza się wtedy, że machają przed
twarzą, zachodzą od tyłu, niespodziewanie krzyczą itp. Dzieje się
tak pewnie po części dlatego, gdyż dziewczynom podoba się
niebieska postać i robią sobie z nią zdjęcia, a zazdrośni chłopacy
muszą coś zrobić aby wypaść na super wyluzowanych i cool kolesi.
Poza tym reakcje przechodniów są bardzo pozytywne, ludzie się
uśmiechają, biją brawo, dzieci często są zachwycone i stoją z
otwartymi buziami, zwłaszcza gdy statua ożywa, czasami też uciekają
wystraszone, chowając się za rodzicami.
Gdy wieczorem
zastanawialiśmy się czy iść dziś na ogień, czy też nie, z
pomocą w podejmowaniu decyzji przyszła nam pogoda, zaczęło padać,
postanowiliśmy więc zostać w domu. Tomek oglądał film o Johnym
Cashu, a Magda, gdy tylko przestawało padać trenowała na zewnątrz
z levistickiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz