sobota, 14 lipca 2012

Dwie małe pchełki


Już o dziewiątej rano byliśmy w mieście, do czternastej czas spędziliśmy kupując mnóstwo rzeczy na pchlich targach, które tradycyjnie w soboty można znaleźć w każdym niemieckim mieście. Zwyczaj ten jest bardzo przydatny – za grosze można kupić tu dosłownie wszystko, jest to też okazja do pozbycia się niepotrzebnych szpargałów ze strychu. Odwiedziliśmy też przy okazji sklep kuglarski i kupiliśmy upatrzony wcześniej biały cylinder, który ma służyć do stworzenia drugiego kostiumu do tańca z levistickiem.
Po powrocie do domu czas spędziliśmy dosyć standardowo – trening, rozciąganie, obowiązki domowe. Wieczorem natomiast wybraliśmy się na ogień.
Centrum Stuttgartu w sobotni wieczór zamienia się w piekło. Najgorsze jest to, że dla większości przebywających tam osób jest to pewnie raj, ale dla nas nie. Tłumy pijanych ludzi, drogie samochody przyspieszające tylko po to, żeby dwadzieścia metrów dalej zatrzymać się z piskiem opon, hałas, szpan i ogólny brak smaku. Z trudem zmobilizowaliśmy się do zrobienia pokazu, jednak było warto. Wystąpiliśmy przed Kunstlerbund, naszą obecnie ulubioną restauracją w centrum, która na szczęście przyciąga alternatywnych gości. Publiczność reagowała bardzo przyjemnie, a do tego dostaliśmy soki na koszt firmy. Z tym pozytywnym wrażeniem wróciliśmy do domu starając się zapomnieć o naszych pozostałych doświadczeniach z tego wieczoru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz