Mimo, że wczorajsza wycieczka do
urzędów zaowocowała tylko informacją z jednego miasta nie daliśmy
za wygraną i dziś z rana Tomek znów wyruszył po informacje
dotyczące zasad występowania w okolicznych miejscowościach nad
jeziorem Garda. Tym razem można powiedzieć, że wyjazd był dużo
bardziej owocny, mimo że wszelkie formy występów ulicznych są
zabronione to przynajmniej wiemy już jak to wygląda w miastach
Simirione, Garda, Bertolino.
Kiedy Tomek jeździł od urzędu do
urzędu jednocześnie zwiedzając po trochu każde miasteczko, Magda
podobnie jak wczoraj przeniosła się po śniadaniu nad jezioro,
gdzie chłodząc się od czasu do czasu uparcie rozciągała się i
trenowała na hula hop oraz levisticku.
Jezioro w tym nowym miejscu, w którym
się zatrzymaliśmy wygląda znów zupełnie inaczej, ani śladu po
atmosferze morskiego kurortu, za to dużo trzcin, tataraku, woda
spokojna, zamiast plaży trawa, jednym słowem jak nad normalnym
jeziorem u nas w Polsce.
Korzystajac z tak dogodnej lokalizacji
dziś po raz pierwszy zdjęliśmy deskę windsurfingową z dachu i
zaczęliśmy naukę pływania na tym nowym dla nas sprzęcie.
Początki były trudne i mamy tu zwłaszcza na myśli złożenie i
naciągnięcie żagla. Natomiast sama nauka pływania była okazją
aby pożądnie się uśmiać, mówiąc krótko bawiliśmy się
przednio. Do wody weszlismy razem i na zmianę wdrapywaliśmy się na
deskę aby po chwili wylądować z pluskiem w wodzie. Po opanowaniu
tego pierwszego etapu polegającego na wyciągnięciu żagla z wody,
próbowalismy swych sił w łapaniu wiatru i pływaniu. Niestety
witar był bardzo słaby i z tego powodu musieliśmy skończyć
wcześniej niż byśmy chcieli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz