poniedziałek, 2 lipca 2012

Horror trip


Znajomi ostrzegali nas, że nad jeziorem Garda, tylko w Rivie można występować bez pozwolenia, postanowiliśmy sprawdzić to osobiście, poza tym jak już pisaliśmy wcześniej i tak musieliśmy wyjechać. Plan był taki aby jechać wzdłuż brzegu, zatrzymywać się w kolejnych miejscowościach i sprawdzać czy występy są legalne, a jeśli tak to zostać na jakiś czas w danym miejscu. Chcieliśmy połączyć pracę ze sportem i w ciągu dnia uczyć się pływać na windsurfingu, a wieczorem występować.
Wstaliśmy wcześnie jak na nas bo o 6:00 i po uzupełnieniu zapasu wody i zapakowaniu skutera i rowerów na bagażnik ruszyliśmy.
Gdy dojechaliśmy do pierwszej miejscowości, Malcesine, Magda poszła spać, a Tomek wsiadł na rower i ruszył na podbój miasta, ratusz był jeszcze zamknięty, więc wykorzystał okazję i zwiedził miasto.






Gdy w końcu udało się uzyskać informację odnośnie zasad wydawania pozwoleń na występy, okazało się, że z ogniem i głośnikem nie mamy tu co szukać.
Po śniadaniu ruszyliśmy dalej, słońce już mocno grzało, a my w naszym kamperze czuliśmy się jak dwie cebulki na patelni, stopniowo kurczyliśmy się i uchodziły z nas siły. Jadąc cały czas rozglądaliśmy się za ewentualnym miejscem parkingowym, darmowym i z dostępem do jeziora oczywiście, niestety na próżno, dodatkowo w każdym kolejnym mieście urzędy były już pozamykane. Nie dziwiło to nas, już dawno zaakceptowaliśmy fakt, że Włosi, a zwłaszcza urzędnicy pracują do południa, potem przerwa obiadowa, albo koniec na cały dzień.
Po dotarciu na drugi koniec jeziora, czyli jakieś 50 kilometrów od Rivy byliśmy już tak zmęczeni upałem i jechaniem, że nasze nerwy były w strzępach. Desperacko, w drodze wyjątku zatrzymaliśmy sie na płatnym parkingu w Peschiera Del Garda i zakończyliśmy podróż na dziś. Poszliśmy nad jezioro, a tam po kąpieli i drzemce przy uspokajającym szumie fal zregenerowaliśmy się zupełnie.


Ciekawe jest to, że jezioro w tym miejscu było całkowicie inne niż w Rivie, do złudzenia udawało morski kurort, plaża, fale, turyści... Jedynie majaczące gdzieś na horyzoncie szczyty gór przypominały o tym, że jestesmy nad ogromnym jeziorem w środku masywu górskiego.
Później na naszym płatnym parkingu siedzieliśmy przed kamperem jak prawdziwi turyści i popijając herbatkę gadalismy do późna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz