Przejechaliśmy więc austriackie Alpy, wjechaliśmy do szwajcarskich i zatrzymaliśmy się na trzygodzinny postój, bo Magda zasnęła i Tomek nie miał serca jej budzić. Ruszyliśmy znów w trasę i jeszcze przed zmrokiem dotarliśmy do Alp włoskich.
Wielką niespodzianką dla nas była prawdziwa zima, która towarzyszyła nam przez ogromną część tej górskiej trasy. Niestety zachmurzenie i opady były tak silne, że nie mogliśmy zobaczyć prawie nic z mijanych górskich widoków, a trasa była według mapy naprawdę malownicza.
Przez cały czas padał deszcz albo (częściej) śnieg, gdy my wiliśmy się po górskich serpentynach.
Gdy wjechaliśmy do Włoch pogoda bardzo szybko się zmieniła, przestało padać i zachmurzenie też jakby się zmniejszyło. Nasz termometr wskazywał ciągle rosnącą temperaturę.
Rano, gdy opuszczaliśmy Niemcy, było około 5 stopni, w najwyższych górach 0,5 stopnia, natomiast gdy kładliśmy się spać na poboczu, przy górskim jeziorze we Włoszech, mieliśmy już z 15 stopni!
Krajobrazy wspaniałe, jeszcze mrok pamięci nie przyćmił mi całkowicie ich rzeczywistego wyglądu i tych wszystkich cudownych wrażeń i zdarzeń związanych z nimi.Wszak minęło od tamtych czasów prawie 20 lat. Pozdrowienia i trzymajcie się ciepło. Tata i Wiola z rodziną. Tak a propos wyszedłem przed 20 września ze szpitala.
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że już się dobrze czujesz, cieszę się. Pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuń