Wyspaliśmy się dzisiaj porządnie, zgodnie z Magdy metodą mówiącą, że zły humor należy przespać. Niestety Magdzie przespać się go nie udało, gdyż rano obudziła się z bólem gardła, a poczucie zbliżającego się przeziębienia wprawiło ją w rozciągnięte na prawie cały dzień rozdrażnienie.
Deszczowa pogoda sprawiła, że korzystanie z internetu pod drzewkiem nie wchodziło w rachubę. Pojechaliśmy więc w miejsce z dobrym zasięgiem i przez kilka godzin załatwialiśmy to, co chcieliśmy koniecznie załatwić przed wyjazdem - nasz internet jest niemiecki, więc jak wyjedziemy, to nie będziemy go już mieli.
Zadzwoniliśmy więc do wszystkich możliwych polskich i niemieckich urzędów, żeby zbadać temat naszego zatrudnienia w Niemczech. Okazuje się, że prawdopodobnie najkorzystniejszą dla nas opcją jest zameldować się w Dreźnie i rozliczać się z podatków po niemiecku. Będziemy jeszcze ten temat badać i dokładnie zastanawiać się nad tym co powinniśmy zrobić.
Przy okazji dowiedzieliśmy się, że rejestrując się w niemieckim „urzędzie skarbowym” należy podać swoją religię, jeśli człowiek zadeklaruje się jako katolik, musi płacić dodatkowy podatek na kościół. Niewiele osób wie, że w Polsce wszyscy obywatele taki podatek płacą, obowiązkowo niezależnie od wyznania.
Zrobiliśmy więc w internecie wszystko co trzeba było, zadzwoniliśmy do zmartwionych babć i uspokoiliśmy je trochę. Ze Stuttgartu udało nam się wyjechać jeszcze przed zachodem słońca.
Jako że unikamy płatnych autostrad jak ognia, wybraliśmy trasę odrobinę dalszą, przez Austrię i Szwajcarię w kierunku Mediolanu. Dziś udało nam się pokonać dobry kawałek, zatrzymaliśmy się tuz przed granicą z Austrią na jakimś parkingu, jutro zobaczymy w jakich okolicznościach się obudzimy:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz