Coś takiego mamy w sobie, co nie pozwala nam leniuchować zbyt dużo. Plany związane z pracą były dziś wielkie, Magda tuż po śniadaniu popędziła skuterem do miasta aby tam podłączyć się do prądu w bibliotece i pracować kilka godzin na komputerze. Mamy wprawdzie słoneczną pogodę i prądu by wystarczyło, jednak na naszym obecnym parkingu brakuje dobrego zasięgu internetowego, dlatego żeby się nie męczyć z szukaniem go Magda wolała jechać w pewne miejsce. Tomek ledwo zdążył wejść z Collette do lasu, kiedy dostał telefon od ukochanej, która stoi pod domem bez klucza. Ten szybki powrót z miasta spowodowany był dzisiejszym niemieckim świętem narodowym, o którym nie wiedzieliśmy. Nie poddaliśmy się jednak tak łatwo, Magda i tak przesiedziała kilka godzin przed monitorem rozgryzając temat logo Art Of Passions i zastanawiając się, czy powinna sama nauczyć się projektowania graficznego, czy może zlecić to zadanie profesjonaliście. Tomek natomiast za cel postawił sobie uszczuplenie naszej listy zadań wiszącej na szafce i zajmującej już prawie całą jej powierzchnię.
Wieczorem zrobiliśmy trzy pokazy przed stałymi już miejscami, w tym jeden pod wzbudzającą mieszane uczucia Alte Kanzlei. Na szczęście publiczność dowiodła po raz kolejny swojej wartości dając nam najwspanialszy aplauz jaki tylko można sobie wyobrazić.
Po pokazach zagadaliśmy się potwornie siedząc pod pomnikiem, gdyż Magda również zaczęła czytać książkę Pałagina i jest teraz co omawiać.
W drodze powrotnej tankowaliśmy benzynę na stacji, Tomek poszedł zapłacić, Magda czekała przy skuterze, gdy nagle, cząsteczka natchnienia lecąca przez wszechświat trafiła prosto w nią. Gdy tylko dojechaliśmy do domu Magda rzuciła się do notatnika i spisała szczegółowy scenariusz pokazu, którego treści oczywiście nie zdradzimy przed premierą:D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz