piątek, 9 września 2011

Włoska mafia

Wybraliśmy się dziś na małą wycieczkę poza miasto, dokładniej do drezdeńskiego schroniska dla zwierząt. Magda jest mocno zainteresowana kwestią bezdomnych zwierząt w Niemczech, planujemy więc odwiedzać schronisko w każdym większym mieście, w jakim będziemy.
To co zobaczyliśmy bardziej przypominało hotel dla zwierząt, a nie schronisko. Warunku rewelacyjne, czysto, ładnie, tylko zapach jakiś taki jak z zoo:)
Ze schroniska można adoptować koty w najróżniejszym umaszczeniu, jak widać warunki mają wspaniałe:


Są też pieski, mieszka ich tu około pięćdziesiąt (dla porównania w poznańskim schronisku jest ponad pięćset). Każdy pies ma własny kojec, klatki zgrupowane są w zależności od usposobienia zwierzaka - od najłagodniejszych, do groźnych brytanów zamkniętych na zapleczu. Łagodne psiaki są codziennie wyprowadzane na spacer i wypuszczane na wybieg. Do groźnych zaprowadził nas pracownik schroniska, powiedział, że te psy wychodzą około 3 razy w tygodniu na spacer, a wyprowadzane są tylko przez osoby ze specjalną licencją.
Ten piesek należy do łagodniejszych:)


A ten wyglądał zupełnie jak gremlin, miał krzywe nóżki i taki oto wyraz twarzy, ale też był łagodny.


W schronisku można też adoptować inne zwierzaki, gryzonie, ptaki, gady...


Ogólnie schronisko zrobiło na nas takie wrażenie, jakiego się spodziewaliśmy: po prostu wysoki europejski standard.
Gdy wróciliśmy do domu Magda była kompletnie przemarznięta, skoczyła więc w podwójnych skarpetach do łóżka, a Tomek zrobił obiad. Tak, ostatnio to Tomek jest naczelnym kucharzem w naszym domu, role się odwróciły:)
Wieczorem na rynku znów było ciekawie. Po trzech pokazach udaliśmy się do naszej ulubionej włoskiej knajpy, w której Enzo grał, a Giovanni śpiewał, jak zwykle. Byliśmy umówieni z Enzo, że zapozna nas ze swoim polskim znajomym muzykiem, który będzie w stanie doradzić nam jak najlepiej pracować legalnie w Niemczech. Enzo bardzo chce nam pomóc, zdaje się, że po prostu niezwykle nas polubił. Wszystko wygląda na to, że mamy w Dreźnie osobę, na którą naprawdę możemy liczyć.
Okazało się, że muzyk Ryszard ma dzisiaj koncert w piano barze "Karl May", ustaliliśmy, że pójdziemy tam razem jak Enzo skończy grać.


W międzyczasie podano nam napoje i wyciągnięto Magdę na środek sali do tańca (Proszę państwa, za chwilę zatańczy przed państwem Magdalena!). Poznaliśmy też jednego bardzo wesołego Włocha, który nie znał ani angielskiego, ani niemieckiego, więc bardzo fajnie się z nim rozmawiało:


Później udaliśmy się do wspomnianego piano baru, gdzie Ryszard grał na klawiszach, saksofonie, klarnecie...


Ryszard okazał się bardzo przyjaźnie nastawionym muzykiem, który opowiedział nam wszystko co wiedział na temat działalności Polaka w Niemczech.
Jak wróciliśmy do domu było już bardzo późno, do tego Magdzie skończyła się woda w połowie prysznica (na szczęście zdążyła spłukać włosy). Zasnęliśmy jak zabici (a może powinno być "zasnęliśmy jak Truskawa"?).

2 komentarze:

  1. Co to ma znaczyć, że krzywe nóżki jak gremlin! Gremliny mają normalne nóżki, to jakieś szydercze pomówienia!

    OdpowiedzUsuń
  2. On miał normalne nóżki, jak gremlin:)

    OdpowiedzUsuń