sobota, 3 września 2011

Dożynki


Nasza nowa okolica zachwyca swym urokiem, niestety samo miejsce postoju kampera nie do końca nam odpowiada. Na parking przyjeżdża wiele osób z miasta na przykład ze swoim zwierzakami, lub aby biegać, jednym słowem jest tu dość duża rotacja i co chwilę Collette szczeka na przechodzące psy i ludzi przewijających się pod naszymi oknami.
Po porannym spacerze opuściliśmy więc parking w puszczy aby wrócić na nasze dotychczasowe miejsce postoju, po drodze uzupełniając zapas wody. Jako, że w poniedziałek zapowiadany jest deszcz, a Tomek uznał, że niektóre spoiny w kamperze są porowate lub wykruszyły się najważniejszym zadaniem na dziś było usunięcie nieszczelności zabudowy naszego kampera. Udało się pożyczyć drabinę w serwisie motocyklowym i na parkingu przed jego wejściem Tomek spędził 3 godziny na zrywaniu starych uszczelnień i wypełnianiu szczelin nową masą.
Tak wyglądały nasze spoiny po usunięciu popękanych i pokruszonych resztek poprzedniego uszczelnienia:
 

A tak po uszczelnieniu przez Tomka:


Magda w tym czasie pracując na komputerze piekła się w środku kampera (dziś mieliśmy bezchmurne niebo i około 34 stopnie!).
Wieczór natomiast był spektakularny. Jako że na dzień dzisiejszy przypadają dożynki, w mieście było bardzo dużo ludzi, jarmarkom towarzyszyły pokazy sztucznych ogni, przy czym jeden z nich trwał około 15 minut. Był to naprawdę piękny pokaz fajerwerków, dawno takiego nie widzieliśmy, a najlepsze jest to, że zaczął się tuż po tym jak Tomek zapowiedział występ, a Magda stała z podpalonym rekwizytem przed publicznością. Wybuchy były tak głośne, a pokaz tak efektowny, że wszyscy zwrócili swoją uwagę w stronę nieba, a my wyciszyliśmy muzykę i postanowiliśmy poczekać. Po ostatnim wybuchu przemówiliśmy znów do publiczności, informując, że po tym wspaniałym wstępie :) kontynuujemy przedstawienie, po czym od razu odpaliliśmy muzykę i Magda zaczęła tańczyć.
Zrobiliśmy w sumie pięć pokazów i pobiliśmy nasz rekord zarobkowy. Atmosfera była wspaniała, ludzie reagowali bardzo entuzjastycznie, a do domu wróciliśmy po północy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz