Natura sprzyja rozwojowi fizycznemu, z samego rana poszliśmy więc biegać:) Potem wspólne rozciąganie i do pracy!
Magda zabrała się dzisiaj za przerabianie hula hop, gdyż dostaliśmy w przesyłce niezbędne części. Nowa wersja będzie już wersją ostateczną i doskonałą, trzeba tylko jeszcze nawinąć kevlar na głowice, ale to zrobimy po jakimś czasie – najpierw Magda chce trochę poćwiczyć jeden trick bez kevlaru, żeby go nie zniszczyć. Tomek dużo dzisiaj trenował, a później wybrał się na zakupy i zwiedzanie okolicy.
Wieczorem pojechaliśmy na pokaz do sprawdzonej już restauracji. Było jeszcze jasno, zauważyliśmy więc jak pełne uroku jest to miejsce. Na przykład na sąsiednim budynku rośnie jakiś niesamowity pnący krzak, zupełnie nie wiemy co to jesty, ale wygląda imponująco.
Odbiór publiczności był pozytywny, jednak po pokazie spotkała nas niemiła niespodzianka... Zabroniono nam wchodzić z kapeluszem na teren stolików restauracyjnych... Oznacza to dla nas ni mniej ni więcej tyle, że pieniądze dostaniemy tylko od tych widzów, którym będzie się chciało wstać i do nas podejść. Spróbowaliśmy później jeszcze występować w dwóch innych miejscach, ale widzów było mało i niechętnie oglądali nasze występy.
Odbiór publiczności był pozytywny, jednak po pokazie spotkała nas niemiła niespodzianka... Zabroniono nam wchodzić z kapeluszem na teren stolików restauracyjnych... Oznacza to dla nas ni mniej ni więcej tyle, że pieniądze dostaniemy tylko od tych widzów, którym będzie się chciało wstać i do nas podejść. Spróbowaliśmy później jeszcze występować w dwóch innych miejscach, ale widzów było mało i niechętnie oglądali nasze występy.
Wyjątkiem był manager jednej z knajp, który był jedną z niewielu osób bijących nam brawo. Siwy starszy pan podszedł do nas z dwoma lampkami wina po pokazie, a jak usłyszał, że nie pijemy alkoholu, to dał nam po szklance soku. Dostaliśmy też zaproszenie na kolację do restauracji, które z ochotą przyjęliśmy:) Gest był bardzo miły, jednak dawno nie żałowaliśmy tak podjętej decyzji... Jedzenie było po prostu obrzydliwe...
Dowiedzieliśmy się przy okazji, że normalnie mają tu więcej ludzi, jednak teraz wszyscy wolą iść na festiwal... Jak się okazało, na terenie samego festiwalu nie wolno występować... Ech...
Wracając do skutera spotkaliśmy grupkę młodych ludzi bawiących się ogniem, ktoś żonglował, ktoś kręcił poi. Pogadaliśmy z nimi chwilę, popatrzeliśmy na występy i wróciliśmy do kampera, gdzie panował spokój i czuć tylko było atmosferę pobliskiego lasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz