środa, 28 września 2011

I została nam tylko kukurydza

Udało nam się nie pochorować po wczorajszej kolacji, niestety jest to jedyna dobra rzecz, jaką przyniósł dzisiejszy poranek. Nasza radość ze wspaniałego miejsca parkingowego tuż przy lesie nie trwała długo, nie dość że od rana budziły nas odgłosy spycharki zbierającej piach, to tuż po śniadaniu przyszedł do nas pracownik pobliskiego centrum sportu (do którego należy ów parking) i poinformował nas, że nie życzą tu sobie kempingowania. Bardzo nas to zasmuciło, wręcz oburzyło, gdyż miejsc parkingowych jest tu o wiele więcej niż odwiedzających, są tu też zaparkowane przyczepy kempingowe, jednak wychodzi na to, że parkować można, ale nie przebywać w środku pojazdu tak, jak my to robimy. Po tym oficjalnym wyproszeniu nas z parkingu Magda zasiadła do mapy internetowej i wyszukała kolejne miejsce postojowe, jeszcze dalej od centrum. W drodze na nowy parking uzupełniliśmy zapas wody, miejsce nie było aż tak mocno oddalone, więc odetchnęliśmy z ulgą mogąc spokojnie zaparkować i zająć się dla odmiany czymś innym niż jeżdżeniem i przeciskaniem się w ruchu ulicznym. Zgodnie z naszym cotygodniowym harmonogramem przeszliśmy do sprzątania, a że podczas pracy czas szybko płynie, tuż po zakończeniu domowych obowiązków trzeba było zbierać się do wyjścia.
Dziś postanowiliśmy udać się pod teren Volksfestu aby tam wybadać możliwości występowania, w końcu miliony ludzi odwiedzają to miejsce! Trochę pobłądziliśmy po drodze, ale po godzinie staliśmy już przed wejściem na ten gigantyczny festyn. Faktycznie ludzi tłumy, ogromny parking zastawiony samochodami, grupy przechodniów przewijający się cały czas przez bramę wejściową. Niestety, jedyna wolna przestrzeń, która jako tako by się dla nas nadawała była strefą ochronną dla straży pożarnej i innych służb ratowniczych. Pokręciliśmy się jeszcze trochę, zjedliśmy gotowaną kukurydzę i zrezygnowani wróciliśmy do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz