sobota, 17 września 2011

Rolfi i Detti

Po śniadaniu pojechaliśmy skuterem do centrum w celu podłączenia się do prądu i internetu, Magda zamelinowała się w McDonalds (jak wiadomo mają tam darmowy prąd), a Tomek po nabyciu mapy miasta pojechał na rekonesans miejsc do tankowania czystej i zrzucania brudnej wody. Po Frankfurcie jeździ się jak po prawdziwej metropolii, ruch straszliwy, w centrum korki spowodowane targami i mimo, że rano mieliśmy pół zbiornika paliwa, to w pewnym momencie skuter stanął. Tak kończy się jeżdżenie na wyczucie, gdyż nasz licznik w skuterze nie nalicza już przejechanych kilometrów, a wskaźnik poziomu paliwa nie istnieje. Wyobraźcie sobie radość Tomka, który dowiedział się, że najbliższa stacja benzynowa jest około 4km od niego... Trzeba było pchać, to chłopak dopchał skuter po dwóch godzinach do celu, a przy okazji zwiedził trochę miasta:) Magda spędziła ten czas na nieskutecznym naprawianiu naszego internetu w punkcie obsługi O2, niestety usługa bezprzewodowego dostępu do sieci jest niezwykle kapryśna... Szukała też muzyków do wieczornych pokazów. Wystarczy przejść się głównym deptakiem i można wybierać artystów, bardzo szybko znalazło się więc dwóch pozytywnie zapowiadających się gości z co najmniej czterema instrumentami. Jak tylko Tomek dojechał do miasta szybciutko pojechaliśmy do marketu budowlanego po linę w celu ogrodzenia miejsca występu (zgodnie z zaleceniem policji) no i do domu, gdzie ekspresowo wrzuciliśmy na patelnię wczorajsze ziemniaki, zmieniliśmy stroje i popędziliśmy z powrotem do centrum.
Wspólne występy wyszły bardzo dobrze, zastosowaliśmy też wymagane przez policję "odgrodzenie publiczności", co miało bardzo pozytywny efekt i dawało naszym widzom poczucie komfortu (w końcu ogień parzy).
Nasi nowi współpracownicy, Rolf i Detlef okazali się świetnymi muzykami, dodatkowo mieliśmy wiele wspólnych tematów do rozmowy: oprócz zainteresowania zdrowym trybem życia Rolf ma niemałego świra na punkcie nietypowych instrumentów muzycznych, a znamy już jedną taką osobę:)

Wspaniała atmosfera dopisywała, Magda tańczyła z ogniem jak i bez ognia:)




Po pracy zwinęliśmy manatki i akceptując zaproszenie Rolfa pojechaliśmy kamperem do niego na wieś, do Oberlauken. Dotarliśmy na miejsce grubo po północy i umęczeni poszliśmy spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz