czwartek, 11 sierpnia 2011

W Krakowie po królewsku

Od rana pakowaliśmy się do wyjazdu, żeby jak najszybciej znaleźć się w Oświęcimiu, gdzie tankowaliśmy parafinę do pełna. Szybki wyjazd nie był łatwy, co chwilę przypominały nam się kolejne rzeczy, które moglibyśmy zabrać i spakować, na przykład dostaliśmy w prezencie czterdziestoletni rower marki Україна, który po odnowieniu na pewno będzie dobrze służył Tomkowi do jazdy:)
Tankowanie parafiny poszło szybko i sprawnie, więc cała nasza piątka dotarła do Krakowa na tyle wcześnie, że zdążyliśmy jeszcze spokojnie zjeść kolację z Andrzejem i Anią, pod których blokiem się zatrzymaliśmy. Ania jest mistrzynią gościnności, więc przebywanie u nich w domu jest niezwykle przyjemne.
Wieczorem poszliśmy razem na rynek i zrobiliśmy rekonesans pod kątem występów w Krakowie. Spotkaliśmy miejscowych ogniarzy, którzy profesjonalnie podchodzą do tematu, mają pozwolenie i występują w dużej grupie wraz z bębniarzami. Pomimo tego, że rynek w Krakowie jest ogromny (podobno największy w Europie), brakowało dla nas dobrego miejsca. Z jednej strony wspomniana grupa ogniarzy, z drugiej strony komisariat policji, a do tego jeszcze kilku breakdancerów występujących przed ogródkami oraz na dodatek jeżdżące dookoła rynku przepiękne powozy z turystami. Usadowiliśmy się z boczku i zrobiliśmy dwa pokazy, bardzo spokojnie i wręcz nieśmiało:) Tak naprawdę większość wieczoru po prostu przegadaliśmy z Anią i Andrzejem siedząc sobie na rynku:) Było przesympatycznie, zwłaszcza, że klimat na krakowskim rynku jest niesamowity.


2 komentarze: