Minął kolejny dzień festiwalu i wcale nie był mniej intensywny niż jego poprzednik. Ciężko opisać to, co dzieje się na tego rodzaju imprezie, tak naprawdę to trzeba tego doświadczyć samemu. Tu na przykład nasi znajomi bawią się na aerial tissue:
Mnogość warsztatów na które można pójść pozostawia mętlik w głowie, jednak zawsze na coś trzeba się zdecydować.
Magda dzisiaj wybrała trzygodzinne warsztaty z improwizacji teatralnych, warsztaty z teorii poi (to są te kulki na łańcuchach), zajęcia z teatru ruchu oraz poprowadziła drugą część zastosowania tańca brzucha w tańcu z ogniem. Do późnej nocy grała w psychologiczną grę Ktulu i poszła spać grubo po trzeciej.
Tomek ćwiczył izolacje obręczą, bardzo mu się to spodobało i postanowił w najbliższym czasie zaopatrzyć się we własną obręcz. Spróbował też trudnej sztuki manipulacji bugengami, jednak ta nie przypadła mu za bardzo do gustu, więc wrócił do znanego już kija i dalej rozciągał swoje zardzewiałe ścięgna. Udało się też Tomkowi oddać nasz stary/nowy rower do naprawy, drobne usterki zostały usunięte i teraz maszyna jest w idealnym stanie, wszystkie części są oryginalne, łącznie ze starymi oponami z CCCP i naklejkami na ramie:)
Wieczorem Tomek zaciągnął Magdę na warsztaty z masażu klasycznego, przy czym Magda była tam w roli modela, co jej bardzo odpowiadało.
Zgodnie z tradycja festiwalową, w piątkowy wieczór są tak zwane Igraszki z ogniem, wszyscy razem wychodzą do miasta i w wyznaczonym specjalnie do tego miejscu występują z ogniem przed miejscową publicznością. W tym roku postanowiliśmy odpuścić sobie Igraszki – przede wszystkim padał deszcz, poza tym dzięki temu wypiliśmy pierwszą wspólną herbatę na spokojnie od początku festiwalu:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz