czwartek, 25 sierpnia 2011

Ech...

Obudziliśmy się rano z przepięknym widokiem za oknem i wspaniałym leśnym powietrzem w naszym domu. Takie warunki z przyjemnością wykorzystujemy na spacery, w tym przypadku również z nadzieją, że znajdziemy jakieś grzyby, niestety nic jadalnego nie wpadło do naszego koszyka. Colette była w swoim żywiole i biegała po lesie jak szalona, co jeszcze dopingowaliśmy rzucając jej kije do aportu.

 


Następnie udaliśmy się do Łagowa, gdzie skorzystaliśmy z internetu i po wielkich trudach poszukiwania plaży, na którą można wejść z psem Tomkowi udało się popływać w jeziorze (pierwszy raz w tym roku). Wykończoną upałem Magdę w tym czasie zjadały komary, co nie polepszyło jej już kiepskiego humoru...
Po południu wysoka temperatura dawała nam się tak mocno we znaki, że po przekroczeniu granicy z Niemcami około sto pięćdziesiąt kilometrów przed celem jakim było Drezno, Tomek zjechał z trasy i zarządził rzucenie kotwicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz