środa, 31 sierpnia 2011

Dziecięce hula hop

Jesteśmy z siebie bardzo dumni, codziennie udaje nam się wstawać bardzo wcześnie. Jest to początek naszego małego eksperymentu ze snem cz 2. - szczegóły na bieżąco.
Dziś zrobiliśmy sobie weekend, prawdziwy i porządny. Jak to w weekend, nadrobiliśmy troszkę z naszymi obowiązkami domowymi i pojechaliśmy na wycieczkę:) W Dreźnie funkcjonują dwie kolejki górskie (linowo-terenowa i kolej podwieszana), które mają ponad sto lat i łączą dolną część miasta z tą położoną na zboczu góry pokonując prawie 100 metrową różnicę wysokości. Są to najstarsze instalacje tego typu w na świecie, a funkcjonują w ramach komunikacji miejskiej i podobnie jak na początku XX wieku mieszkańcy używają tych kolejek w życiu codziennym. Mieliśmy więc dziś okazję przejechać się obydwoma kolejkami, było uroczo:)


Zaplecze techniczne kolejki kiedyś wyglądało tak:


A teraz wygląda tak:



Podczas projektowania kolejki trasę tesowano takim fajnym rowerkiem:


Po wjechaniu na szczyt mogliśmy podziwiać malownicze widoki:



Przypadkowo znaleźliśmy też uroczy dworek położony na zboczu góry, w takim domu moglibyśmy zamieszkać na stałe:)


Oprócz tego zwiedziliśmy części miasta położone w ich okolicach, to miasto jest naprawdę pięknie położone i miejscami przypomina górskie miasteczka Szwajcarii, czy też Włoch. Można zobaczyć tu liczne zameczki położone na skarpie wzdłuż rzeki, które otoczone są lasami lub obsadzone winoroślą.


Odkryliśmy też, że tuż przy mieście, przy jego północnej części znajduje się gigantyczny górzysty zielony teren, coś w rodzaju puszczy, który nosi nazwę Dresdner Heide. Po wstępnym rekonesansie na skuterze postanowiliśmy przenieść się na parking w tym wspaniałym liściastym lesie.
Gdy wieczorem udaliśmy się na rynek mieliśmy niemiłą niespodziankę. Gdy Tomek składał hula hop przed pierwszym występem, okazało się, że jedna część się zepsuła i nie można wkręcić głowicy... Stanęło przed nami widmo powrotu do domu bez pokazów, gdy nagle nas olśniło – przecież można skrócić hula o jedną szóstą i tym samym nie używać zepsutej części. Magda występowała więc dzisiaj z obręczą w rozmiarze dziecięcym, w dokładnie ten sam sposób ostatnio próbowała kręcić nim Michalina:) Bardzo się cieszyliśmy, że udało nam się wybrnąć z tej sytuacji i zrobić w sumie trzy pokazy.

wtorek, 30 sierpnia 2011

Feuerfrau


Dłuższy pobyt w jednym miejscu owocuje dobrym poznaniem obyczajów i ludzi, Magda w jednej restauracji ma już nawet swój przydomek, ale po kolei.
Po błyskawicznej pobudce o 7 rano i śniadaniu znów wzięliśmy się do roboty, Magda przed komputer, Tomek na rower i po paliwo do skutera. Ukraina od taty Magdy spisuje się wzorowo i jest to już kolejny raz kiedy się przydała. Przed obiadem ciąg dalszy wspólnego sprzątania i następnie trening. Wieczorem zrobiliśmy trzy pokazy, mamy już swoje ulubione miejsca do występów i w jednym z nich usłyszeliśmy dziś jak kelner mówi do właśnie siadającego klienta: „Zaraz panu włączam ogrzewanie, zresztą jest już tutaj Feuerfrau więc będzie gorąco”. Uśmialiśmy się ogromnie słysząc ten tekścik, polepszyło nam to i tak dobry już humor. Drugi pokaz był szczególnie udany, Magda zakochała się we francuskiej muzyce i tańczy się jej do niej wspaniale.


poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Człap człap


Minął kolejny w pełni aktywnie spędzony dzień, wstaliśmy o 6 rano i po śniadaniu wzięliśmy się do działania. Tomek majsterkował wykreślając kolejno zadania z listy, pojechał po części do skutera oraz masę do uszczelniania zabudowy kampera, po drodze padła druga już linka do prędkościomierza... W tym czasie Magda pracowała na komputerze, trenowała triki i uczyła się niemieckiego. Tym samym zakończyła prace nad drugim projektem wizytówki, jak Wam się podoba?


Po południu, po wspólnym sprzątaniu domu zjedliśmy pyszny deser z orzechami, kasztanami, miodem i śmietaną typu schmand (regionalny produkt konsystencją przypomina coś pomiędzy śmietaną Szefa Kuchni a domową bitą śmietaną). Następnie zdążyliśmy już tylko zatankować wodę i rozpocząć partie scrabble, nadszedł wieczór i udaliśmy się na rynek, było zimno, mało ludzi, bardzo spokojnie. Po dwóch występach z bardzo pozytywnym odbiorem pojechaliśmy do domu, a raczej chcieliśmy dojechać, bo zabrakło nam paliwa... Tak się spieszyliśmy na rynek, że postanowiliśmy zatankować w drodze powrotnej, no cóż zabrakło może szklanki:) Dopchaliśmy skuter do przystanku (to znaczy Tomek dopchał, Magda człapała obok) i pojechaliśmy tramwajem do domu zostawiając nasz pojazd w centrum. 


W domu oczywiście znaleźliśmy jeszcze siły na dokończenie partyjki Scrabble:)

niedziela, 28 sierpnia 2011

Monkey mischief

Dla nas wolne od pracy jest wtedy, gdy sami sobie to ustalimy, dlatego też mimo niedzieli, jako że pogoda była rozsądna wzięliśmy się od rana do działania. Magda wstała w całkiem małpim nastroju, jednak dość szybko zamieniła się w pracownika biurowego i spędziła kilka godzin przed komputerem dalej zmagając się z instalowaniem programów na komputerze oraz ucząc się ich obsługi.


W przerwach intensywnie trenowała hula hop. 


Tomek zrobił nareszcie dla siebie kij treningowy i z zapałem zaczął nim wywijać aż do obiadu, który sam przygotował. Danie dziś mieliśmy wyjątkowe bo było to wypróbowane w ubiegłym roku risotto z dynią, tak pyszne, że zjedliśmy po dwie dokładki. Wieczorem na rynku było dość chłodno, co przełożyło się bezpośrednio na ilość potencjalnej publiczności. Zrobiliśmy dwa występy, jeden na tarasie widokowym, drugi przy nowej knajpce, gdzie było bardzo kameralnie i ludzie fantastycznie zareagowali. Spotkaliśmy też naszą znajomą Białorusinkę Uljanę, która występowała w drugiej części rynku, dlatego też nie mogliśmy zrobić więcej pokazów.


sobota, 27 sierpnia 2011

Praca?!


Jakiś czas temu zastanawialiśmy się jak to nasze życie będzie teraz wyglądać. Przecież nie możemy bez końca mieć wakacji, takie życie byłoby po prostu nudne. W życiu (dorosłym) należy pracować, z tym zgodzi się chyba każdy. Jednak czym jest praca i jak ją zdefiniować? Magda jakiś czas temu miała na ten temat gorącą dyskusję ze znajomymi na Ostródzie, jak się można domyśleć, porozumienie nie zostało osiągnięte;) Ktoś kiedyś powiedział „rób co kochasz, a nigdy nie będziesz pracować”. Zgodnie z tym zdaniem mamy małą szansę na jakąkolwiek pracę w najbliższym czasie, może poza sprzątaniem, myciem naczyń...
Tak czy inaczej postanowiliśmy spróbować. Magda wyznaczyła sobie cele, które chce osiągnąć w związku ze swoja karierą zawodową: regularne treningi, praca nad marketingiem itd. Wiele osób wie jak duży problem Magda ma z systematyczną pracą, powiedzmy sobie wprost: szczyci się opinią jedynego lenia w rodzinie, który z powodzeniem ukończył studia:) Czeka ją więc nie lada wyzwanie. Tomek natomiast z natury jest dość pracowity, więc nie musi spisywać na kartce swoich postanowień. Wiadomo jedynie, że postawił sobie za cel odnowić swoje ciało, które całym sobą pokazuje, że należy do trzydziestoletniego pracownika biurowego.
Nie spodziewajcie się więc po naszym blogu, że będziemy opisywać dni przeleżane na plaży, w saunie czy też w kinie. Nie nie kochani, czeka nas mnóstwo pracy, a weekend jest tylko dwa razy w tygodniu:)
Zgodnie z powyższym zabraliśmy się dziś do pracy. Pierwszym krokiem w deszczowy dzień, w który nie ma mowy o treningu był internet (trzeba było ściągnąć potrzebne programy do obróbki muzyki i obrazów). Około południa udaliśmy się więc do centrum, gdzie oprócz tego, że zmarnowaliśmy mnóstwo czasu nieskutecznie próbując podłączyć się do darmowego internetu w McDonalds, to zrobiliśmy zakupy spożywcze (mniam ekologiczne serki). Sfrustrowani postanowiliśmy zbadać warunki dostępnego na rynku internetu bezprzewodowego na kartę i ostatecznie zainwestowaliśmy w ten luksus posiadania dostępu do sieci w domu, bez potrzeby szukania i jeżdżenia (na co traciliśmy do tej pory sporo czasu). Jak wróciliśmy Tomek ugotował obiad, Magda w tym czasie próbowała pracować na komputerze, zmagając się z różnego rodzaju problemami generowanymi przez ściągnięte programy. Wieczorem było zimno i padało, zostaliśmy więc w domu i poszliśmy wcześniej spać.

piątek, 26 sierpnia 2011

Piekarnik

To był chyba najbardziej upalny dzień od dawna, żar lał się z nieba, a termometr wskazywał w trakcie jazdy ponad 32 stopnie. Krótki dystans, jaki został nam do pokonania z miejsca naszego postoju do Drezna był dość męczący, zwłaszcza że zatrzymaliśmy się kilka razy aby podłączyć się do internetu w celu wysłania zgłoszenia na Berliński Projekt Ogniowy (zgłoszenia w końcu nie wysłaliśmy, musimy się jeszcze nad tym poważnie zastanowić) oraz zakupy w markecie budowlanym. W Dreźnie zatrzymaliśmy się na naszym poprzednim sprawdzonym miejscu postojowym, Tomek zajął się naprawą i przygotowaniem skutera do wieczornej pracy, Magda przygotowała obiad. Upał nadal dawał nam popalić i dlatego też wieczorem zamiast o 20 wylądowaliśmy w pracy dopiero o 21. Pokazy były udane, poznaliśmy też Polaków i jednego Rumuna odbywających praktyki medyczne w tutejszej klinice, Ci nowi znajomi towarzyszyli nam do końca naszego pobytu na rynku, było wesoło i sympatycznie.

czwartek, 25 sierpnia 2011

Ech...

Obudziliśmy się rano z przepięknym widokiem za oknem i wspaniałym leśnym powietrzem w naszym domu. Takie warunki z przyjemnością wykorzystujemy na spacery, w tym przypadku również z nadzieją, że znajdziemy jakieś grzyby, niestety nic jadalnego nie wpadło do naszego koszyka. Colette była w swoim żywiole i biegała po lesie jak szalona, co jeszcze dopingowaliśmy rzucając jej kije do aportu.

 


Następnie udaliśmy się do Łagowa, gdzie skorzystaliśmy z internetu i po wielkich trudach poszukiwania plaży, na którą można wejść z psem Tomkowi udało się popływać w jeziorze (pierwszy raz w tym roku). Wykończoną upałem Magdę w tym czasie zjadały komary, co nie polepszyło jej już kiepskiego humoru...
Po południu wysoka temperatura dawała nam się tak mocno we znaki, że po przekroczeniu granicy z Niemcami około sto pięćdziesiąt kilometrów przed celem jakim było Drezno, Tomek zjechał z trasy i zarządził rzucenie kotwicy.

środa, 24 sierpnia 2011

Usuwamy nieszczelności


Planowaliśmy wyjechać dzisiaj wczesnym popołudniem, jednak Tomek postanowił wykorzystać warsztat i od rana zajął się wraz z tatą przerabianiem naszego tylnego bagażnika tak, aby mieściły się na nim dwa rowery i skuter. Pyszny obiadek zjedliśmy u dziadków:)



Gdy wróciliśmy Magda musiała się na „chwilę” położyć. Koniec końców wyjechaliśmy wieczorem, już po zmroku.
Myśleliśmy, że naszym następnym celem będzie Hamburg, jednak prognoza pogody przekonała nas, że lepiej udać się znów do Drezna. Tak czy inaczej nie odjechaliśmy zbyt daleko, zatrzymaliśmy się na nocleg w lesie w pobliżu Międzyrzecza.
Za trzy tygodnie chcemy być w Berlinie, gdyż odbywa się tam pewnego rodzaju polsko-niemiecka wymiana kuglarska, na którą Magda ma nadzieję się dostać. Nie będziemy na razie pisać szczegółów, gdyż sami niewiele wiemy. Kwestia jest taka, że pomimo deszczowej prognozy pogody nie chcemy oddalać się bardzo od Berlina, stąd Drezno, w którym deszcz ma się pojawiać stosunkowo rzadko.

wtorek, 23 sierpnia 2011

Po trzydziestce to już zapomnij

Znów nie spaliśmy zbyt długo, trzeba było wstać wcześnie, żeby już o 9 odebrać skuter z naprawy i zdążyć do Międzyrzecza na 13 do notariusza. Wyjeżdżając z Poznania pożegnaliśmy Agnieszkę, Krzysia i Krystiana, wszystkich mamy nadzieję spotkać w Berlinie w połowie września:) Po drodze skoczyliśmy do Grodziska i zostawiliśmy kilka drobiazgów w piwnicy.
Zjedliśmy pyszny obiadek u rodziców Tomka i odwiedziliśmy dziadków wraz z Piotrkiem i Michaliną. Było jak zwykle bardzo miło.



 


W tym roku Kacper dostał od nas na urodziny talon na pokaz tańca z ogniem, postanowił go dziś wykorzystać. Zaprosił znajomych i najbliższa rodzinę na ognisko, a my całe towarzystwo staraliśmy się zabawić naszym występem. Wszystkim oczywiście się bardzo podobało, tylko nie nam... To był najgorszy pokaz jaki zrobiliśmy od niepamiętnych czasów... Prawdopodobnie zmęczenie nas dopadło, Tomek zamiast zrobić głośniej zmienił utwór na następny i trzeba było zaczynać jeszcze raz. Magdzie podczas występu rozwiązała się chusta na głowie, nie wiemy też jakim cudem nie podpaliła się spódnica, która co chwilę zahaczała o płonący sprzęt.
Imprezka przy ognisku rozbiła się na dwie części, przy stoli siedzieli „starzy” czyli powyżej trzydziestki, natomiast „młodzi” zostali przy ogniu. Tomek, ze względu na swój wiek nie wiedział gdzie ma się podziać, a wszelkie próby połączenia tych imprez w jedną zakończyły się niepowodzeniem.
Okazuje się, że młodzież wstydzi się swobodnie rozmawiać przy dorosłych, a dorośli krępują się przy młodzieży. Ten dziwny podział jest dla nas zupełnie niezrozumiały, zwłaszcza dla Magdy, która kompletnie nie wiedziała jak odnaleźć się w takiej sytuacji i ciągle próbowała rozkręcić towarzystwo, aż opadła z sił.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Spaaaaać...

Większość dzisiejszego dnia spędziliśmy na załatwianiu spraw, do Poznania przyjechaliśmy przede wszystkim po to, żeby oddać skuter na gwarancji do naprawy. Tomek odebrał swój dyplom, kupiliśmy też dla niego nowe buty.
Wieczorem zjedliśmy obiadokolację z Krzysiem, Agnieszką i Krystianem, siedzieliśmy razem prawie do północy. Musieliśmy w końcu iść spać, gdyż nasze organizmy uparcie nie chcą się przyzwyczaić do zarywania nocek;)
Zdjęcia Krzysztof Witalewski



niedziela, 21 sierpnia 2011

To on jest biały???

Dzisiejszego dnia Tomek postanowił zrobić to, co chodzi za nim już kilka miesięcy, jednak wcześniej nie było czasu na tą przyjemność:) Gdy Magda jeszcze smacznie spała, Tomek pojechał kamperem do samoobsługowej myjni samochodowej i spędził poranek na pucowaniu naszego domku, tym samym ściany kampera są teraz znów białe:)
Planowaliśmy wyjechać z Ostródy wczesnym popołudniem, jednak Marta i Mikołaj potrzebowali naszej pomocy z motorem, który im się zepsuł, więc wyjechaliśmy dopiero około szesnastej. Zabrał się z nami Krystian, kuglarz podróżujący tak jak my, wstępnie miał nocować u Marty i Mikołaja, ale jako że oni utknęli w Ostródzie, więc Krystian gości w naszych skromnych progach.
Do Poznania dotarliśmy przed północą, spotkaliśmy się z Magdy mamą i z Andrzejem na rynku i znów siedzieliśmy do trzeciej nad ranem jedząc i rozmawiając.

sobota, 20 sierpnia 2011

Fabryka Feniksów

No i mamy za sobą ostatni dzień festiwalu, jak to szybko zleciało! Sobota na Ostródzie jest wyjątkowa, wieczorem odbywa się zawsze Finał, czyli ogromny pokaz ognia przygotowany przez uczestników podczas tych czterech dni. Wyobraźcie sobie pokaz ognia na kilkadziesiąt osób! Tegoroczny Finał był... po prostu epicki. Inaczej tego nie można nazwać. Był to bez dwóch zdań najlepszy finał w historii festiwalu – artyści latający 15 metrów nad ziemią to tylko jeden z elementów występu.







Zdjęcie Bartłomiej Pieńczewski

Uczestnik festiwalu, który bierze udział w Finale ma zupełnie inny festiwal, nie ma czasu na warsztaty, skoncentrowany jest na przygotowaniu choreografii, strojów, elementów scenografii...



Magda brała udział w Finale dwa lata temu, jednak dużo bardziej podoba się jej bycie widzem w tym pokazie, zwłaszcza, że często jest co oglądać!
W związku z tym nasz dzisiejszy dzień był spokojniejszy, rano Magda poprowadziła trzecią, ostatnią część swoich warsztatów, była też na teorii poi, Tomek natomiast nauczył się jak budować samodzielnie sprzęt ogniowy. Od godziny 16 trwały intensywne przygotowania do Finału, pozostali festiwalowicze, w tym my, mieli wolne. Tomek postanowił wykorzystać ten czas na porządki domowe i obiad, Magda wraz z poznanymi znajomymi poprowadziła nieoficjalne warsztaty z opierdalania się:)
Po Finale zebraliśmy najfajniejszych ludzi i zrobiliśmy imprezkę przy kamperze, prywatka przy herbatce z ogniowym jam session – było bardzo miło. Około trzeciej Tomek poszedł spać, a Magda wraz ze zmarzniętym towarzystwem przeniosła pogaduchy do sali gimnastycznej, gdzie siedzieli do białego rana.

piątek, 19 sierpnia 2011

Odizolowane improwizacje

Minął kolejny dzień festiwalu i wcale nie był mniej intensywny niż jego poprzednik. Ciężko opisać to, co dzieje się na tego rodzaju imprezie, tak naprawdę to trzeba tego doświadczyć samemu. Tu na przykład nasi znajomi bawią się na aerial tissue:

Mnogość warsztatów na które można pójść pozostawia mętlik w głowie, jednak zawsze na coś trzeba się zdecydować.
Magda dzisiaj wybrała trzygodzinne warsztaty z improwizacji teatralnych, warsztaty z teorii poi (to są te kulki na łańcuchach), zajęcia z teatru ruchu oraz poprowadziła drugą część zastosowania tańca brzucha w tańcu z ogniem. Do późnej nocy grała w psychologiczną grę Ktulu i poszła spać grubo po trzeciej.
Tomek ćwiczył izolacje obręczą, bardzo mu się to spodobało i postanowił w najbliższym czasie zaopatrzyć się we własną obręcz. Spróbował też trudnej sztuki manipulacji bugengami, jednak ta nie przypadła mu za bardzo do gustu, więc wrócił do znanego już kija i dalej rozciągał swoje zardzewiałe ścięgna. Udało się też Tomkowi oddać nasz stary/nowy rower do naprawy, drobne usterki zostały usunięte i teraz maszyna jest w idealnym stanie, wszystkie części są oryginalne, łącznie ze starymi oponami z CCCP i naklejkami na ramie:)
Wieczorem Tomek zaciągnął Magdę na warsztaty z masażu klasycznego, przy czym Magda była tam w roli modela, co jej bardzo odpowiadało.
Zgodnie z tradycja festiwalową, w piątkowy wieczór są tak zwane Igraszki z ogniem, wszyscy razem wychodzą do miasta i w wyznaczonym specjalnie do tego miejscu występują z ogniem przed miejscową publicznością. W tym roku postanowiliśmy odpuścić sobie Igraszki – przede wszystkim padał deszcz, poza tym dzięki temu wypiliśmy pierwszą wspólną herbatę na spokojnie od początku festiwalu:)

czwartek, 18 sierpnia 2011

Siódme poty

Ostródzki festiwal daje ogromne możliwości poznawania różnych nowych sztuk, sztuczek, umiejętności, oraz dzielenia się z innymi tym co sami potrafimy. Dlatego też było pracowicie i wesoło.

 

Magda na przykład próbowała robić salta i inne akrobatyczne figury oraz dawała wycisk swojemu ciału trenując breakdance.


Prowadziła też warsztaty z zastosowania tańca brzucha w pokazach z ogniem.


Tomek natomiast dalej katował swoje ręce ćwicząc żonglerkę kijem oraz grą na djembe. Gwoździem wieczoru był tak zwany Open stage, czyli występy chętnych uczestników dla reszty festiwalu. Było na co popatrzeć, wystąpiło kilku naprawdę świetnych artystów, między innymi z żąglerka kontaktową i clubami oraz poi. Po tych zajęciach obyła się druga część organizowanej przez nas pogadanki o występach ulicznych. Zebrało się sporo uczestników i rozmowy wraz z praktycznymi zajęciami trwały aż do czwartej nad ranem.