piątek, 4 maja 2012

Nie ma tego złego...


Tomek wyszykował się dziś zupełnie sam i przed 11.00 stał już na Bruhlsche Terasse w roli piosenkarza. Dzisiejsze statuowanie było dużo przyjemniejsze niż poprzednie, gdyż skończyły się te bezlitosne upały. Niestety pochmurne niebo nie sprzyja tłumom turystów...
Magdy ciało zajmowało się cały dzień domowymi obowiązkami, umysł natomiast był całkowicie zanurzony w historii Lisbeth Salander.
Do obiadu obejrzeliśmy film, a wieczorem poszliśmy na rynek. Dzisiejsze pokazy z jednej strony nie były zbyt udane, ale z drugiej strony może okażą się owocne. Pierwszy pokaz zepsuł nam żebrak, który postanowił po naszym pokazie zbierać datki dla siebie, do tego Tomek uparcie nie chciał włączyć muzyki wystarczająco głośno, tak że Magda ledwo słyszała do czego tańczy. Na tym polu mamy konflikt odkąd dostaliśmy ostrzeżenie od ochrony, Tomek jest dużo bardziej ostrożny od Magdy. Jedyna dobra rzecz jaka wyszła z tego występu to kontakt z facetem, który chce nas zatrudnić na balu golfowym w listopadzie, szczegóły na poniedziałkowym spotkaniu. Pozostałe dwa występy również pozostawiają wiele do życzenia...
Gdy zbieraliśmy się na Bruhlsche Terasse podeszła do nas para podróżników z Jeny, którzy także trochę występują z ogniem. Spędziliśmy razem resztę wieczoru, chociaż nie nawiązaliśmy z nimi głębokiej nici porozumienia, to miło minął nam czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz