Po wczorajszym odpoczynku pełni nowych
sił od rana wzięliśmy się z zapałem do pracy, Magda nadal
pracowała nad sprzętem ogniowym i rozciągała się, a Tomek od
10:00 był już błyszczącym piosenkarzem na Bruhlsche Terasse. Po
południu, gdy już zjedliśmy obiad i odpoczęliśmy, mimo
zapowiadanej na noc ulewy udaliśmy się do miasta aby znów dać
trochę czadu z ogniem. Gdy dotarliśmy na rynek zaczęło padać, dwa razy pakowaliśmy sprzęt uciekając przed niezdecydowanym deszczem, aż w końcu przejaśniło się na tyle, że zrobiliśmy dwa pokazy. Wstrzeliliśmy
się idealnie w moment przed prawdziwym oberwaniem
chmury, pokazy były pełne energii, a ludzie zachwyceni. Gdy szliśmy
z rynku na tramwaj zaczęły padać pierwsze krople, które po chwili
przerodziły się w strugi deszczu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz