czwartek, 24 maja 2012

Mission accomplished


Tomek opuścił Drezno o 8:50, a o 17:30 był już z powrotem. Wypad do Berlina można porównać do wyjazdu z Poznania do Warszawy, miasto to jest wielkie i hałaśliwe. Udało się kupić potrzebną farbę świetnej jakości, jednak niestety odcień nie jest idealny. Tak czy inaczej to opakowanie wystarczy Tomkowi na bardzo długo.
Magda zjeździła w tym czasie Drezno i kupiła sześć ładnych pochodni ze stali nierdzewnej, które już dziś służyły nam na rynku. Potem spotkała się z Annabel, która niestety zawiodła Magdy oczekiwania, no cóż, trzeba było nie mieć oczekiwań:P Annabel niestety nie jest profesjonalną baletnicą, fakt, że zaczęła się uczyć tego tańca gdy miała trzy (!) latka nic nie znaczy – nie potrafiła nawet z pamięci Magdzie pokazać podstawowych ruchów... Ale mniejsza o to, dziewczyny miały rozmawiać o tańcu z ogniem. No właśnie, po tym jak Magda spędziła prawie trzy godziny opowiadając o pracy jako artysta uliczny i ogólnie o ogniu, Annabel powiedziała, że ma problemy z kręgosłupem i chyba nie będzie mogła robić tego wszystkiego... Argh! Niestety rzadko kiedy ludzie potrafią zdobyć się na szczerość...
Na rynku dziś zastaliśmy rozstawione stragany, wszystko wskazuje na to, że weekend nie będzie zbyt udany... Planowane są jakieś koncerty i pewnie wszyscy będą wcinać Bratwurst... Zrobiliśmy dwa występy poza terenem jarmarcznym i przekonaliśmy się, że pochodnie wraz z liną pomagają ludziom odróżnić scenę od rynku:)
Po powrocie do domu zastaliśmy miłą niespodziankę, przyszła dziś mailem umowa od pana Cobana:) Musimy ją dokładnie przeczytać i odesłać ewentualne uwagi, ale cieszymy się już teraz, że pan Coban jest człowiekiem słownym:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz