sobota, 19 maja 2012

Do białego rana


Gdy z rana Tomek zaczął pracę jako statua miał do tego wyjątkowo dogodne warunki, a złożyło się na to kilka czynników. Sobota to najlepszy dzień na taką działalność, obok w restauracji przez kilka godzin grał na żywo jazzowy big band, który swą muzyką stworzył wyjątkową atmosferę, dodatkowo optymalna pogoda – słońce i wiaterek – sprawiły, że Tomkowi pracowało się dziś wybornie. Ludzie również byli w wyśmienitych nastrojach, odbywający się w mieście festiwal jazzowy ściągnął więcej turystów niż zwykle, do tego na schodach przy Bruhlsche Terasse występował chór.


Najlepsze jak zwykle były dzieci, jedna dziewczynka dopytywała rodziców jak to działa, że wrzuca się pieniądz do puszki i statua ożywa:)
W tym czasie Magda z wielką determinacją przez kilka godzin przesłuchiwała muzykę w poszukiwaniu utworów do legalnego odtwarzania podczas pokazów i tym samym wyczerpała nasz limit transferu internetowego... Od teraz nasz internet będzie działał bardzo powoli.
Przed wieczornymi występami zdążyliśmy jedynie obejrzeć do obiadu kawałek serialu, natomiast na rynku była dziś obecna nie tylko ochrona, której unikamy, ale również grupa miejscowych ogniarzy, z którymi podzieliliśmy się miejscami na pokazy. Udało nam się wystąpić pod naszą ulubioną włoską knajpą, a drugi pokaz zrobiliśmy w nowym miejscu, pierwszy i ostatni raz. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Poznaliśmy 16 letnią baletnicę o imieniu Annabel, która zafascynowana Magdy tańcem z ogniem i również chciałaby tak występować. Magda niezwykle ucieszyła się z tej znajomości, gdyż bardzo chciałaby mieć uczennicę, zwłaszcza taką, która umie już tańczyć:) Dziewczyny umówiły się na kontakt telefoniczny w sprawie spotkania:)
Po pokazach razem z naszymi nowymi znajomymi z Wrocławia i Georgem (miejscowy ogniarz) poszliśmy na Bruhlsche Terasse, gdzie do muzyki z głośnika znów zrobiliśmy ogniowe jam session. Było nam tak przyjemnie, że postanowiliśmy pójść razem z Georgem na imprezę, na którą on i tak się wybierał. Co roku w miejscowym squacie organizowana jest wiosenna, alternatywna impreza na świeżym powietrzu, z ogniskiem, muzyką graną w różnych klimatach, projekcjami filmów, wegańskim jedzeniem i mnóstwem pozytywnie zakręconych ludzi. W wesołej atmosferze spędziliśmy tam czas do trzeciej, rozmawiając i trochę marznąc;) Nasz kontakt z Georgem jest coraz lepszy i możemy spokojnie powiedzieć, że lubimy tego gościa:) Magdę szczególnie cieszy jego towarzystwo, chociażby ze względu na fakt, że George mówi świetnie po angielsku i jest co najmniej tak samo gadatliwy jak Magda:) Gdy w końcu wybraliśmy się na tramwaj, spotkaliśmy w nim Uwe, który również wracał z tej samej imprezy. Uwe poznaliśmy w marcu, gdy odwiedzaliśmy Drezno w celu wizyty w urzędzie. Spędziliśmy wtedy jeden wieczór na Couch Surfingu u Keti, gdzie ogromną większość czasu rozmawialiśmy właśnie z Uwe. Od początku pobytu w Dreźnie planowaliśmy się do niego odezwać, ale ciągle coś sprawiało, że odkładaliśmy to na jutro;) W końcu los wsadził go do tego samego wagonu co nas i mogliśmy wymienić się numerami telefonów i wstępnie umówić na spotkanie. Byliśmy tak zaaferowani tym spotkaniem, że przy przesiadce pomyliliśmy się i wsiedliśmy do tramwaju który zabrał nas w przeciwnym kierunku. Dopiero po drodze zorientowaliśmy się, że jedziemy w złą stronę, wysiedliśmy i czekaliśmy prawie godzinę w pobliskim kebabie na właściwy tramwaj powrotny. Do domu trafiliśmy gdy zrobiło się już zupełnie jasno i nie zwlekając położyliśmy się do snu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz