Gdy z rana Tomek zaczął pracę jako
statua miał do tego wyjątkowo dogodne warunki, a złożyło się na
to kilka czynników. Sobota to najlepszy dzień na taką działalność,
obok w restauracji przez kilka godzin grał na żywo jazzowy big
band, który swą muzyką stworzył wyjątkową atmosferę, dodatkowo
optymalna pogoda – słońce i wiaterek – sprawiły, że Tomkowi
pracowało się dziś wybornie. Ludzie również byli w wyśmienitych
nastrojach, odbywający się w mieście festiwal jazzowy ściągnął
więcej turystów niż zwykle, do tego na schodach przy Bruhlsche
Terasse występował chór.
Najlepsze jak zwykle były dzieci,
jedna dziewczynka dopytywała rodziców jak to działa, że wrzuca
się pieniądz do puszki i statua ożywa:)
W tym czasie Magda z wielką
determinacją przez kilka godzin przesłuchiwała muzykę w
poszukiwaniu utworów do legalnego odtwarzania podczas pokazów i tym
samym wyczerpała nasz limit transferu internetowego... Od teraz nasz
internet będzie działał bardzo powoli.
Przed wieczornymi występami zdążyliśmy
jedynie obejrzeć do obiadu kawałek serialu, natomiast na rynku
była dziś obecna nie tylko ochrona, której unikamy, ale również
grupa miejscowych ogniarzy, z którymi podzieliliśmy się miejscami
na pokazy. Udało nam się wystąpić pod naszą ulubioną włoską
knajpą, a drugi pokaz zrobiliśmy w nowym miejscu, pierwszy i
ostatni raz. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Poznaliśmy 16 letnią baletnicę o imieniu Annabel, która
zafascynowana Magdy tańcem z ogniem i również chciałaby tak
występować. Magda niezwykle ucieszyła się z tej znajomości, gdyż
bardzo chciałaby mieć uczennicę, zwłaszcza taką, która umie już
tańczyć:) Dziewczyny umówiły się na kontakt telefoniczny w
sprawie spotkania:)
Po pokazach razem z naszymi nowymi
znajomymi z Wrocławia i Georgem (miejscowy ogniarz) poszliśmy na
Bruhlsche Terasse, gdzie do muzyki z głośnika znów zrobiliśmy
ogniowe jam session. Było nam tak przyjemnie, że postanowiliśmy
pójść razem z Georgem na imprezę, na którą on i tak się
wybierał. Co roku w miejscowym squacie organizowana jest wiosenna,
alternatywna impreza na świeżym powietrzu, z ogniskiem, muzyką
graną w różnych klimatach, projekcjami filmów, wegańskim
jedzeniem i mnóstwem pozytywnie zakręconych ludzi. W wesołej
atmosferze spędziliśmy tam czas do trzeciej, rozmawiając i trochę
marznąc;) Nasz kontakt z Georgem jest coraz lepszy i możemy
spokojnie powiedzieć, że lubimy tego gościa:) Magdę szczególnie
cieszy jego towarzystwo, chociażby ze względu na fakt, że George
mówi świetnie po angielsku i jest co najmniej tak samo gadatliwy
jak Magda:) Gdy w końcu wybraliśmy się na tramwaj, spotkaliśmy w
nim Uwe, który również wracał z tej samej imprezy. Uwe poznaliśmy
w marcu, gdy odwiedzaliśmy Drezno w celu wizyty w urzędzie.
Spędziliśmy wtedy jeden wieczór na Couch Surfingu u Keti, gdzie
ogromną większość czasu rozmawialiśmy właśnie z Uwe. Od
początku pobytu w Dreźnie planowaliśmy się do niego odezwać, ale
ciągle coś sprawiało, że odkładaliśmy to na jutro;) W końcu
los wsadził go do tego samego wagonu co nas i mogliśmy wymienić
się numerami telefonów i wstępnie umówić na spotkanie. Byliśmy
tak zaaferowani tym spotkaniem, że przy przesiadce pomyliliśmy się
i wsiedliśmy do tramwaju który zabrał nas w przeciwnym kierunku.
Dopiero po drodze zorientowaliśmy się, że jedziemy w złą stronę,
wysiedliśmy i czekaliśmy prawie godzinę w pobliskim kebabie na
właściwy tramwaj powrotny. Do domu trafiliśmy gdy zrobiło się
już zupełnie jasno i nie zwlekając położyliśmy się do snu.