wtorek, 19 czerwca 2012

Pro to be


Wczorajszy wieczór był wyjątkowy pod wieloma względami. Po pierwsze było po prostu nad wyraz wesoło i przyjemnie, jednak najważniejszą rzeczą jest to, że w Magdzie nastąpił pewnego rodzaju przełom. Myśl w jej głowie formułuje się już od jakiegoś czasu. Gdy kilkakrotnie będąc z wizytą u Georga oglądaliśmy filmiki profesjonalnych ogniarzy pewna iskierka zaświeciła się w jej wnętrzu "ja też tak chcę". Wczoraj wrażenie było jeszcze silniejsze, gdyż imponujące manipulacje ze sprzętem ogniowym widzieliśmy na żywo. W Magdzie dojrzewa myśl, żeby być profesjonalistką. O co chodzi, zapytacie, przecież Magda już robi występy z ogniem profesjonalnie. Otóż nie. Brakuje tu jednej, niezbędnej rzeczy, mianowicie codziennego treningu. Udało się już mniej więcej wprowadzić codzienne rozciąganie, ale to jest zdecydowanie za mało! Trening raz po raz, gdy przyjdzie ochota to też za mało! Problem polega na tym, że Magda raczej nie robi rzeczy, których nie chce robić, oraz trudno jej przychodzi robić rzeczy, które chce, ale nie ma na nie ochoty. Problem rozwiązuje się sam, gdyż teraz Magda po prostu chce i ma ochotę trenować, trzeba tylko ten stan utrwalić, żeby był permanentny.
Zgodnie z postanowieniem zanim udaliśmy się do wieczornej pracy Magda z zapałem trenowała, a Tomek przejął wszystkie domowe obowiązki na siebie. Po południu przyjechał na chwilę Georg, który dzisiaj z nami nie występuje, w zasadzie przyjechał się z nami porzegnać, gdyż jutro wybieramy się do Lipska. Miasto to ciągnie nas do siebie z całych sił, po pierwsze mamy ochotę zobaczyć się z Martą i Mikołajem, którzy teraz akurat tam występują z ogniem, a po drugie jutro jest tam koncert Bobbiego McFerrina, na który zdecydowanie chcemy się wybrać. Dodatkowo dostaliśmy dzisiaj potwierdzenie zamawianego pokazu, który ma się odbyć w sobotę w miejscowości pomiędzy Dreznem a Lipskiem. Tak więc postanowiliśmy jutro wyjechać i wrócić do Drezna w niedzielę tylko na chwilę, przede wszystkim żeby odebrać drugą paczkę zamówionej karmy dla kota (pierwszą tajemniczy ktoś odebrał w Berlinie i sprzedawca upiera się, że on nie ma z tym nic wspólnego).
Na rynku pracowaliśmy krótko, bo zrobiliśmy tylko dwa pokazy, a to po części za sprawą naszej znajomej Anastazji, która przysiadła się do nas i trochę z nią przegadaliśmy nasz czas na występy. Poza tym w powietrzu wisiała burza i nie chcieliśmy aby deszcz zaskoczył nas w trakcie trzeciego pokazu. Po spakowaniu sprzętu Tomek udał się do domu, a Magda w przeciwnym kierunku, a dokładniej na cotygodniowe spotkanie kuglarzy w miejskim parku. Sam trening nie bardzo ją interesował, chodziło o to, żeby spotkać się z ludźmi. Gdy dotarła na miejsce prawie wszyscy się już zwinęli do domu, na szczęście został Klemens, którego poznaliśmy wczoraj wieczorem i można było z nim miło pogawędzić. Magda spędziła kilka godzin na bliższym poznawaniu Klemensa i jego angielskiego kolegi, czas minął jej z nimi bardzo przyjemnie. Niestety przegapiła swój powrotny tramwaj, a następny miał przyjechac dopiero za godzinę, więc aby się nie nudzić na przystanku, Magda postanowiła pokonać większość trasy powrotnej pieszo. Tramwaj dogonił ją tuż przy końcu i udało się przejechać jeden przystanek, tak że w domu spoczęła dopiero około czwartej nad ranem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz