Gdy Magda obudziła się
rano, poczuła skutki wczorajszego uderzenia kijem w postaci bólu
głowy, do tego jej pęcherz jakby przypominał, że zimowe zapalenie
wcale nie zostało dobrze wyleczone... Postanowiła więc sobie
dzisiaj trochę odpuścić i została dłużej w łóżku. Tomek
spędził dużo czasu przed komputerem, szukając taniej firmy w
Dreźnie, która wydrukowałaby nam wizytówki, gdyż zaczęliśmy je
rozdawać na rynku po pokazach i już nam się kończą. Ostateczny
projekt wygląda tak:
Potem Tomek pojechał
kamperem po zapas wody (teraz, jak mamy dostęp do KOKowego
prysznica, wodę musimy uzupełniać tylko raz w tygodniu, a nie co
dwa dni) a do Magdy przyjechał Georg, żeby przed wspólnym wyjściem
na występy odnowić jeszcze owijkę na swoich kijach oraz przy
okazji wypróbować jego pomysł na sprzęt ogniowy, będący
połączeniem kija i koła. Niestety po zbudowaniu prototypu okazało
się, że praca z takim sprzętem nie jest dla niego
satysfakcjonująca.
Koniec końców do pracy
nie poszliśmy, gdyż było dość zimno i nikt nie miał ochoty
pracować. Zamiast tego Georg pokazał nam swój pokaz, na co
czekaliśmy już od dawna, niestety tak się zestresował kuglarską
publicznością, że wyszła z tego zupełna klapa:(
Przemyśleliśmy sprawę
naszego wyjazdu do Włoch bardzo dokładnie i stwierdziliśmy, że
tak naprawdę wcale nie musimy się spieszyć:) Nasz skuter stoi
bezpiecznie w garażu Helmuta, policjanci u siebie mają tylko
dokumenty i na pewno się nie obrażą jeśli odbierzemy je tydzień
lub dwa później;) Skoro więc jest nam tu tak dobrze, to po co mamy
teraz wyjeżdżać? Jedyny racjonalny argument za wyjazdem przemawia
przez pogodę, gdyż znów zrobiło się zimno i zapowiadany jest
deszcz. Z drugiej strony dwie nasze paczki nadal nie dotarły, więc
mamy dobrą wymówkę;) Postanowiliśmy jednak pójść krok dalej i
zachować się po prostu nieodpowiedzialnie, ale co tam, raz na jakiś
czas można – stwierdziliśmy, że następne kilka dni spędzimy
grając w grę komputerową! Tak, grę komputerową z naszej
młodości, mianowicie Heroes of Might and Magic III. Tak się
złożyło, że jest to również ulubiona gra z młodości Georga i
wszyscy troje mamy ogromną ochotę zagrać w nią razem. Drobny
szczegół polega na tym, że gra jest turowa (co znaczy, że w
trakcie tury jednej osoby, dwie pozostałe nie mogą grać) i jedna
rozgrywka na trzech graczy potrwa kilka dobrych dni (i nocy). Koło
północy przeprowadziliśmy się więc kamperem pod dom Georga, żeby
oddać się rozpustnemu graniu:P Tak się wkręciliśmy w rozgrywkę,
że ani się nie obejrzeliśmy, a już był świt i zdecydowanie
wypadało się położyć spać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz