środa, 20 czerwca 2012

Magdy pięć minut


Kiedy Magda odsypiała swoją nocną eskapadę Tomek zaczął przygotowania do wyjazdu do Lipska, w końcu mamy dziś w planach koncert Bobbiego McFerrina wraz Chickiem Corea.
Lipsk jest oddalony od Drezna o niecałe sto kilometrów, tak więc podróż nie zajęła nam dużo czasu. Przy zjeździe z autostrady do centrum zobaczyliśmy znak informujący, że to miasto objęte jest strefą ochrony środowiska. Oznacza to w tym przypadku, że do miasta mogą wjeżdżać tylko samochody z zieloną plakietką, a my mamy żółtą i to jeszcze z numerami rejestracyjnymi poprzedniego właściciela. Chwilę zastanawialiśmy się co zrobić i ponieważ na komputerze mieliśmy wczytaną tylko mapkę dojazdu prosto do miejsca koncertu postanowiliśmy nie objeżdżać miasta ryzykując tym samym spóźnienia na koncert. Przejechaliśmy przez miasto i jadąc wzdłuż linii tramwajowej i stanęliśmy gdzieś na peryferiach, zajęło nam to sporo czasu, więc jak tylko zaparkowaliśmy pędem ruszyliśmy na tramwaj, który zawiózł nas do centrum. Na koncert zdążyliśmy, mieliśmy nawet chwilę aby się odświeżyć w toalecie i trochę odsapnąć od biegu z przystanku do sali koncertowej.
Sam koncert był rewelacyjny, Bobby na żywo jest genialny i bije od niego ta sama pozytywna energia co z jego starego hitu „Dont worry, be happy”, Chic Corea natomiast jest jazzowym wirtuozem fortepianu i razem Ci muzycy tworzą świetny duet. Bawili się w najlepsze stale improwizując, Bobby swym głosem, Chic na fortepianie. Najlepsze jest jednak to, że Bobby cały czas miał interakcje z publicznością, śpiewaliśmy z nim, poprosił też aby przyszedł do niego ktoś z widzów, aby z nim zaśpiewać w duecie, następnie poprosił aby zgłosiły się do niego tancerki. Magda tylko czekała na taki moment, a dopingowana przez Tomka wystrzeliła z siedzenia aby znaleźć się jak najszybciej na scenie. Niestety nasze miejsca były na balkonie i zejść szybko nie było można, kiedy Magda szukała schodów, na scenie stały już trzy ochotniczki, Magda zrezygnowana wróciła na swoje miejsce. Kiedy jednak okazało się, że jedna z ochotniczek chce śpiewać, a nie tańczyć oboje stwierdziliśmy, że warto spróbować jeszcze raz i Magda zeszła na scenę.
Trochę zdziwiony Bobby zaakceptował stan rzeczy (w końcu od początku miały występować trzy osoby) i po kolei dziewczyny tańczyły, pierwsza w stylu szamańskim, druga trochę jakby balet no i Magda, w swoim stylu;) Przeżycie było niesamowite! Trzech artystów improwizujących razem tworzy taką energię, której nie da się opisać! Magda patrzyła w roześmiane oczy Bobbiego, na którego twarzy, w miarę jak ich improwizacja się rozkręcała pojawiał się coraz szerszy uśmiech. Pozytywne wibracje bijące od tego wspaniałego muzyka Magda mogła odczuć bezpośrednio na skórze, a wspólna improwizacja była doświadczeniem jedynym w swoim rodzaju.

Zdjęcie Karsten Spehr www.bluesandmore.de


Zdjęcie Karsten Spehr www.bluesandmore.de

Po koncercie poszliśmy do restauracji uczcić ten wspaniały wieczór, taka gratka jak dzisiaj nie trafia się często. Magda była tak podekscytowana, że mimo iż było już po północy postanowiła zadzwonić do mamy i koniecznie się z nią tym podzielić.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz