Kiedy Magda odsypiała
swoją nocną eskapadę Tomek zaczął przygotowania do wyjazdu do
Lipska, w końcu mamy dziś w planach koncert Bobbiego McFerrina wraz
Chickiem Corea.
Lipsk jest oddalony od
Drezna o niecałe sto kilometrów, tak więc podróż nie zajęła
nam dużo czasu. Przy zjeździe z autostrady do centrum zobaczyliśmy
znak informujący, że to miasto objęte jest strefą ochrony
środowiska. Oznacza to w tym przypadku, że do miasta mogą wjeżdżać
tylko samochody z zieloną plakietką, a my mamy żółtą i to
jeszcze z numerami rejestracyjnymi poprzedniego właściciela.
Chwilę zastanawialiśmy się co zrobić i ponieważ na komputerze
mieliśmy wczytaną tylko mapkę dojazdu prosto do miejsca koncertu
postanowiliśmy nie objeżdżać miasta ryzykując tym samym
spóźnienia na koncert. Przejechaliśmy przez miasto i jadąc wzdłuż linii tramwajowej i stanęliśmy
gdzieś na peryferiach, zajęło nam to sporo czasu, więc jak tylko
zaparkowaliśmy pędem ruszyliśmy na tramwaj, który zawiózł nas
do centrum. Na koncert zdążyliśmy, mieliśmy nawet chwilę aby się
odświeżyć w toalecie i trochę odsapnąć od biegu z przystanku do
sali koncertowej.
Sam koncert był rewelacyjny,
Bobby na żywo jest genialny i bije od niego ta sama pozytywna
energia co z jego starego hitu „Dont worry, be happy”, Chic Corea
natomiast jest jazzowym wirtuozem fortepianu i razem Ci muzycy tworzą
świetny duet. Bawili się w najlepsze stale improwizując, Bobby swym
głosem, Chic na fortepianie. Najlepsze jest jednak to, że Bobby
cały czas miał interakcje z publicznością, śpiewaliśmy z nim,
poprosił też aby przyszedł do niego ktoś z widzów, aby z nim
zaśpiewać w duecie, następnie poprosił aby zgłosiły się do
niego tancerki. Magda tylko czekała na taki moment, a dopingowana
przez Tomka wystrzeliła z siedzenia aby znaleźć się jak
najszybciej na scenie. Niestety nasze miejsca były na balkonie i
zejść szybko nie było można, kiedy Magda szukała schodów, na
scenie stały już trzy ochotniczki, Magda zrezygnowana wróciła na
swoje miejsce. Kiedy jednak okazało się, że jedna z ochotniczek
chce śpiewać, a nie tańczyć oboje stwierdziliśmy, że warto
spróbować jeszcze raz i Magda zeszła na scenę.
Trochę zdziwiony Bobby zaakceptował stan rzeczy (w końcu od początku miały występować trzy osoby) i po kolei dziewczyny tańczyły, pierwsza w stylu szamańskim, druga trochę jakby balet no i Magda, w swoim stylu;) Przeżycie było niesamowite! Trzech artystów improwizujących razem tworzy taką energię, której nie da się opisać! Magda patrzyła w roześmiane oczy Bobbiego, na którego twarzy, w miarę jak ich improwizacja się rozkręcała pojawiał się coraz szerszy uśmiech. Pozytywne wibracje bijące od tego wspaniałego muzyka Magda mogła odczuć bezpośrednio na skórze, a wspólna improwizacja była doświadczeniem jedynym w swoim rodzaju.
Zdjęcie Karsten Spehr www.bluesandmore.de
Zdjęcie Karsten Spehr www.bluesandmore.de
Po koncercie poszliśmy do
restauracji uczcić ten wspaniały wieczór, taka gratka jak dzisiaj
nie trafia się często. Magda była tak podekscytowana, że mimo iż
było już po północy postanowiła zadzwonić do mamy i
koniecznie się z nią tym podzielić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz