Po wczorajszym udanym statuowaniu Tomek
dziś również postanowił iść do pracy. Początek weekendu
przyciągnął do miasta inne statuy, pojawił się Pinokio oraz biały
gość w kowbojskim kapeluszu z miotłą. Niestety dziś nie było
przyjemnego wiaterku od strony jeziora, a temperatura dobiła do 35
stopni, Tomek wytrzymał tylko dwie godziny i zlany potem wrócił do
domu. Natomiast Magda odkryła sposób na zniesienie upału, po
prostu za każdym razem, gdy robi się jej zbyt gorąco, albo wchodzi
do jeziora, albo moczy sobie głowę pod kranem - w ten sposób mogła
spokojnie trenować mimo żaru lejącego się z nieba.
Doczekalismy się w końcu dnia bez
meczu i mogliśmy zrobić normalne pokazy, trochę nas to zaskoczyło
i najpierw musieliśmy się naradzić gdzie zacząć, przez to
mieliśmy małe opuźnienie. Wystąpiliśmy po raz pierwszy na placu
przed ratuszem i zebrał nam się spory tłum – był to całkiem
udany pokaz. Tego wieczoru zrobiliśmy jeszcze dwa pokazy
w naszym stałym miejscu obok fontanny, przyłączył się do nas
wczoraj zapoznany Francuz z psem i w wolnych chwilach oraz po pracy
miło sobie z nim gawędziliśmy. Okazało się, że chłopak jest w
podróży od kilku lat, do tej pory był sam, aż do czasu, kiedy
przyłączył się do niego piesek i teraz zyskał kompana i obrońcę,
który pilnuje go, gdy on śpi. Spędziliśmy z nim kilka godzin i
nadal ciężko nam wyrobić sobie zdanie na jego temat, jedno jest
pewne, jest bardzo intrygujący. Po trosze sprawia wrażenie wariata,
z drugiej strony kto o zdrowych zmysłach rzuca wszystko i rusza
podróżować po świecie;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz