czwartek, 3 listopada 2011

Romeo, nie żuj gumy

Nadszedł dzień wyjazdu z Arenzano, zebraliśmy się więc dość wcześnie i godzinkę przed odjazdem daliśmy Collette tabletkę, żeby jej się dobrze spało po drodze. Magdy kark już nadawał się do normalnego używania, może jeszcze tylko do tańca nie koniecznie.
Niestety pogoda się nieco popsuła, więc gdy jechaliśmy podniebnymi autostradami nie doświadczyliśmy tych wspaniałych widoków, które by nas uraczyły w słoneczny dzień. Jechaliśmy bardzo długo, kamperem jeździ się naprawdę powoli, do tego nie szczędziliśmy przystanków na coś do jedzenia i odpoczynek. Do Werony dotarliśmy około 20, zrobiliśmy sałatkę i poszliśmy do miasta, mając na uwadze fakt, że od jutra będzie padać.
Najpierw złapaliśmy bezprzewodowy internet na centralnym placu, zaplanowaliśmy więc sobie dokładnie jutrzejszą trasę do Innsbrucka i wystawiliśmy posty na bloga:) Potem poszliśmy na spacer po mieście.
Ci z Was, którzy znają Magdę wiedzą, że za oglądaniem zabytków nie przepada, wręcz ją to potwornie nudzi. Po prostu architektura nie jest tą dziedziną, w której Magdy poczucie estetyki mogło by zostać poruszone (swoją drogą Tomek też nie jest jakimś wielkim entuzjastą tego typu zwiedzania) – tak było do dzisiaj. Werona jest pięknym miastem! Naprawdę, jest to pierwsze miasto, które tak nas urzekło swoim wyglądem, chodziliśmy po starówce i nie mogliśmy się nadziwić! Kamienny deptak wyglądający jakby był zrobiony z marmuru (a może jest zrobiony z marmuru) sprawił, że czuliśmy się jakbyśmy chodzili po salonie a nie po mieście.


Malowidła na ścianach budynków, fontanny, ozdobne balkony i latarnie, co za klimat!





I te przytulne zakątki, w których można coś przekąsić...


Jedynym miejscem, które się wyróżniało brzydotą, było wejście do domu Julii (tylko wejście, reszty nie widzieliśmy gdyż brama o tej porze była już zamknięta). Wszystko pokryte poprzyklejanymi gumami do żucia i wypisanymi deklaracjami miłosnymi. To chyba nie nasz klimat...


A na głównym placu ładny park z imponującymi drzewami i arena.



Wróciliśmy do kampera koło północy i zmęczeni poszliśmy spać, przed nami kolejny długi dzień:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz