sobota, 5 listopada 2011

Randka w ciemno

Wyjechaliśmy z samego rana, do Innsbrucka mieliśmy zaledwie trzydzieści kilometrów urozmaiconych pięknymi widokami i odrobiną górskich serpentyn – na szczęście z górki. Klimat mijanych miejscowości diametralnie się zmienił po przekroczeniu granicy, na szczęście wieziemy ze sobą odrobinę Włoch w lodówce:)


 

Bardzo szybko dojechaliśmy do tajemniczego Innsbrucka, niewiele wiedzieliśmy o tym mieście, byliśmy więc bardzo podekscytowani, zwłaszcza gdy zobaczyliśmy niewielkie miasto w dolinie pomiędzy górami.


Zaparkowaliśmy na pierwszym lepszym parkingu i udaliśmy się na spacer do centrum. Pogoda nam niezwykle dopisała, słońce, cieplutko, piękna jesień. Pierwszym naszym celem było jak zwykle centrum informacji turystycznej – chcieliśmy przede wszystkim dowiedzieć się jakie są możliwości jeżdżenia na nartach i snowboardzie. Jakie było nasze zdziwienie, gdy wyszliśmy z biletami na koncert Boba Dylana i Marka Knopflera! Tak! Idziemy we wtorek na koncert, ma on trwać cztery godziny i składać się z dwóch niezależnych koncertów, rewelacja!
Lekko oszołomieni pospacerowaliśmy po mieście, które jest wyjatkowo przyjemne ze względu na wszechobecne góry:) Nie musimy chyba powtarzać jak bardzo kochamy góry:)


Przypadkowo poznaliśmy Polkę, która od trzydziestu lat mieszka w tym mieście, udzieliła nam szczegółowych informacji dotyczących tego co według niej należy w Innsbrucku zobaczyć i poleciła miejsce do zaparkowania kampera. Postanowiliśmy przenieść się tam jutro, gdyż dziś chcieliśmy skoczyć na występy. Po powrocie do domu zaspokoiliśmy głód, wypraliśmy ubrania w pobliskiej pralni i pojechaliśmy na pierwsze od bardzo dawna pokazy:D
Jak na listopad miejsce to jest idealne dla artystów ulicznych. Wieczór był ciepły, więc spacerowiczów nie zabrakło, zrobiliśmy trzy pokazy, a zrobilibyśmy ich dużo więcej gdyby nie fakt, że cały wieczór przegadaliśmy z poznaną Niemką:) Angelika, bo tak jej na imię, jest 64 letnia babcią, która spontanicznie postanowiła pojechać za chińskim lekarzem, prowadzącym seminaria w różnych miastach Europy. Do Innsbrucka trafiła, gdyż ma tu bratanicę i było jej prawie po drodze:) Generalnie kobieta bardzo ciekawa, spędziliśmy z nią kilka godzin na ożywionej rozmowie na tematy wszelakie, od chrześcijaństwa, poprzez porody w wodzie, do hipisów. Angelika mieszka w Bremen i serdecznie nas do siebie zaprasza:)
Do domu wróciliśmy około północy, szybko padliśmy do łóżka niczym trupki. Innsbruck zrobił na nas bardzo pozytywne wrażenie, zwłaszcza gdy przejrzeliśmy prospekty dla turystów – można tu robić tyle rzeczy, które nas interesują! Oprócz wspomnianego wcześniej narciarstwa (które tym razem sobie darujemy) mają tu spływy kajakowe, spadochroniarstwo, skoki na 200 metrowym bungee, loty paralotnią, wspinaczkę, jazdę konną... Aż nie wiadomo co wybrać najpierw! My wybraliśmy koncert, gdyż taka okazja może się już nie przytrafić, a do Innsbrucka na pewno jeszcze przyjedziemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz