wtorek, 15 listopada 2011

Adela jeszcze nie jadła kolacji

Wyjechaliśmy z Innerthann jak tylko chora Magda się obudziła, czyli koło dziesiątej. Naszym dzisiejszym celem była miejscowość Ingolstadt, jako że jest to po drodze do Drezna postanowiliśmy tam wskoczyć i spotkać się z poznaną w Stuttgarcie Adelą. Dojechaliśmy akurat na czwartą, tak jak byliśmy umówieni. Gdy weszliśmy do jej mieszkania, wszystko wyglądało tak jakby była tu impreza – mnóstwo ozdób, baloników, wesoła muzyka i gromadka dzieci biegających wokoło, nie trzeba mówić, że wszystkie dzieci od razu rzuciły się na Collette, żeby ją przytulić (Collette również była zaproszona).
Adelę poznaliśmy podczas naszych ulicznych występów, udało jej się wtedy zobaczyć końcówkę naszego pokazu, który bardzo jej się spodobał. Poznaliśmy jedną z jej córek (ma 2 córki i syna), a podczas krótkiej rozmowy okazało się, że Dela interesuje się tańcem, a w szczególności tańcem intuicyjnym i tribal fusion. To wszystko, plus pozytywny kontakt od pierwszej chwili sprawiło, że Dela zaprosiła nas do siebie kiedy tylko będziemy przejeżdżać w pobliżu.
Spędziliśmy tu dzisiaj bardzo miłe popołudnie, rozmawialiśmy na różne tematy, a nasze rozmowy regularnie były przerywane przez wskakującą na kolana tudzież plecy mamy pięcioletnią Savannę (która wczoraj miała urodziny). Po sytym obiadku (pieczona dynia mniam!) Tomek udał się do kampera, żeby odrobinę odpocząć, a Magda siedziała z Delą do późna rozmawiając i rozmawiając, gdyby nie zmęczenie i choroba, rozmowy te pewnie tak szybko by się nie skończyły.
Noc spędziliśmy na parkingu przy drodze, żeby jutro z samego rana móc ruszyć do Drezna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz