piątek, 11 listopada 2011

Be The Change

Dzień zaczął się tak, jak można się było spodziewać - Magda obudziła się zupełnie przeziębiona. Innerthann to mała wioska, a Rainer mieszka w gospodarstwie, które zarazem tworzy małą społeczność. Niestety pogoda była obrzydliwa, nie było więc mowy o tym, żeby Magda podziwiała okolicę - tylko przez okno. A za oknem konie, barany, owce, prawdziwa wieś.


Na szczęście Rainer mógł nas odwiedzić w kamperze i Magda nie musiała nigdzie wychodzić, przynajmniej do popołudnia. Tomek pojechał więc z Rainerem do miasta, zrobił zakupy i przy okazji skonsumował ciacho w kawiarni nadrabiając towarzyskie zaległości. Magda w tym czasie nadrabiała zaległości internetowe miedzy innymi szukając muzyki do swojego wideo promocyjnego.
Po południu zjedliśmy wspólny obiad przyszykowany przez Tomka i Rainera, a o 16 udaliśmy się na sympozjum be The Change.
No właśnie, sympozjum. Niezwykła sprawa, że przyjechaliśmy idealnie tak, żeby na nie pójść. Zupełnie tego nie planowaliśmy, ale skoro los nas na nie wepchnął, to nie sprzeczaliśmy się nadmiernie. Już wyjaśniamy o co w ogóle chodzi. Be The Change to międzynarodowa organizacja skupiająca ludzi troszczących się o stan naszej planety, o ekologię i o mieszkańców Ziemi (zarówno tych futrzastych jak i nie). Pięciogodzinne sympozjum ma na celu poszerzanie świadomości zwykłych ludzi, oraz uwrażliwienie ich na problemy, które niewątpliwie nad nami wiszą. Dowiedzieliśmy się więc bardzo dokładnie w jakim stanie jest obecnie Ziemia, jak wygląda poziom zanieczyszczenia środowiska i postęp ocieplenia klimatu, jakie są tego przyczyny i konsekwencje. Wiemy już ile ludzi na świecie głoduje i nie ma domów i jakie są tego powody. Wiemy, że nie możemy już dłużej żyć korzystając z zasobów Ziemi tak, jakbyśmy mieli kilka takich planet do dyspozycji - przecież ich nie mamy! Ale najważniejsza rzecz, której się dowiedzieliśmy, to fakt, że możemy z tym coś zrobić. Zdajemy sobie sprawę z tego, jak górnolotnie to brzmi, ale trudno, nic już na to nie poradzimy, siedzimy w ekologii po uszy.
Byliśmy bardzo poruszeni po tym sympozjum, w zasadzie nie musieliśmy o tym rozmawiać, oboje niezależnie pomyśleliśmy o potwornie nieekologicznej zabawce jaką jest motor (który zamierzamy sprzedać). Nasze życie i tak już mocno ekologiczne (od dawna kupujemy nabiał tylko z certyfikatami bio) teraz będzie ekologiczne jak się tylko da. Mając świadomość tego co się dzieje na świecie, nie możemy z czystym sumieniem tego wspierać.
Wieczorem wpadł do nas Rainer i do późnej nocy rozmawialiśmy na różniste tematy, aż nie padliśmy wszyscy ze zmęczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz