Minęły dwa tygodnie intensywnych
przygotowań do wyjazdu. Kamper został posprzątany bardzo
dokładnie, łącznie z wymontowaniem okien i precyzyjnym ich umyciem
oraz wypraniem wszystkich kanap Karcherem. Tomek zrobił system
mocowania nowego skutera i roweru na tylny bagażnik, co mocno
usprawni pakowanie naszych pojazdów. Magda skończyła spodnie do
występów dla Tomka i porzuciła na razie szycie, żeby stopniowo
wszystko wynosić do naszego domku.
Przywieźliśmy nasze wszystkie rzeczy
z Kiekrza, opróżniliśmy piwnicę i wynieśliśmy już praktycznie
wszystko z mieszkania. Oddaliśmy komputer do naprawy, gdyż
wentylator wymagał wymiany, a i kamerka internetowa też nie
działała. Potem przeinstalowaliśmy system, gdyż zdecydowanie
takie odświeżenie naszemu laptopowi było potrzebne. Kamper też
odwiedził mechanika, gdyż zauważyliśmy jakiś wyciek oleju z
silnika. Dwa razy byliśmy w centrum windsurfingowym Mysza w Kiekrzu,
żeby wynegocjować zamianę naszej deski na deskę dla
początkujących, plus piankę dla Magdy, buty dla nas obojga i
dodatkowy żagiel. Dwukrotnie też odwiedziliśmy lumpeks, po to,
żeby w końcu dostać poszukiwaną kamizelkę od Krzysia:) Również
dwa razy byliśmy w ubóstwianym przez nas Kwadracie, raz z kolegą
Piotrem, omawialiśmy ewentualną współpracę, a raz z mamą Magdy,
po prostu spędzaliśmy wspólnie czas. Magda znalazła nawet chwilę,
żeby od Agnieszki nauczyć się podstaw Decoupageu, zrobiła sobie
tym samym ładne kolczyki:)
Dodatkowo w międzyczasie Magdy kolega
Tomek miał urodziny i dostał od nas własnoręcznie zrobioną
świnkę skarbonkę skąpaną w niebieskiej farbie:) Miejmy nadzieję,
że będzie regularnie karmiona.
Ciekawą przygodę mieliśmy jadąc na
ślub:) W ostatniej chwili przed wyjazdem zepsuł się samochód
Krzysia i Agnieszki, którym mieliśmy jechać. Magdy kolega Tomek,
który był świadkiem, dojechał do nas taksówką, którą potem
razem z Agnieszką pojechaliśmy na Ogrody. Tam Irena poratowała nas
swoim samochodem, którym mogliśmy szczęśliwie dojechać do
Tarnowa Podgórnego. Sam ślub trwał mniej niż 10 minut i był
całkiem wesoły, zwłaszcza, że pani urzędniczka życzyła nam,
żeby każdy dzień był równie wyjątkowy co dzisiejszy. Oczywiście
samochód wieczorem już działał normalnie i do teraz nie wiemy
dlaczego nie chciał odpalić;)
Oprócz tego wszystkiego sprawiliśmy
sobie nowe, jeszcze lepsze głowice do hula hop, byliśmy ze
zwierzakami u weterynarza na kontroli i szczepieniu, kupiliśmy duże
lustro do kampera na wymiar, zamówiliśmy niebieskie, obciągane
guziki do kostiumów... Po prostu dużo pracowaliśmy.
Praktycznie gotowi do wyjazdu
zaplanowaliśmy opuszczenie Poznania na środę rano. W
poniedziałkowy wieczór zrobiliśmy sobie imprezkę pożegnalną z
Krzysiem i Agnieszką, składającą się jak zwykle z filmu i
jedzenia. Dzisiaj rano Tomek zabrał samochód na przegląd, gdyż
niedługo się kończy i nie chcemy mieć z tym problemu w podróży.
Wyobraźcie sobie nasze zaskoczenie, gdy okazało się, że kamper
przeglądu nie dostał – tylne hamulce nie działają... Tomek od
razu pojechał do naszego mechanika, jednak bez umówionego terminu
nie mieliśmy szans na naprawę w dniu dzisiejszym. Jak dobrze
pójdzie jutro wezmą go na warsztat.
Nieco podupadliśmy na duchu z powodu
nieplanowanego przesunięcia wyjazdu, jednak szybko się
pozbieraliśmy i postanowiliśmy ten czas dobrze wykorzystać,
dobrze, czyli na spotkania towarzyskie:) Dzisiaj wpadł do nas na
chwilę Tomek C, z którym ostatecznie się pożegnaliśmy, a jutro
spodziewamy się odwiedzin Marty, która dopiero co wróciła do
Poznania z ogniowego wyjazdu do Niemiec.
Tak naprawdę w praktyce znalazło się
jeszcze bardzo dużo rzeczy, które możemy zrobić zanim opuścimy
gościnę Rumburaków, na przykład posprzątać po sobie;) Tak więc
dodatkowy czas, którego z pozoru było za dużo, zaczyna się nam
powoli kurczyć...
Ach te samochody! :) Dobrze, że udało się w końcu dotrzeć do urzędu i że sympatyczne formalności macie już za sobą :)
OdpowiedzUsuń