sobota, 28 kwietnia 2012

Ze wszystkich stron


Pomimo wspaniałej pogody piosenkarz dzisiaj nie wyszedł na rynek, brak farby, która nie spływałaby wraz z potem uniemożliwił mu pracę. Pojechaliśmy więc w poszukiwaniu takiej farby do sklepu, w którym można kupić produkty Kryolan. Niestety kolor „turkusowy” jest dostępny tylko na zamówienie, dostaliśmy za to specjalny spray utrwalający farbę wodną i mamy zamiar go jutro wypróbować wraz z farbą dostępną w sklepie w naszym sąsiedztwie. Po większy wybór produktów do charakteryzacji skierowano nas do specjalnego sklepu, jednak ten był dziś czynny tylko do południa, a my przyszliśmy za późno.
Potem Tomek pojechał do McDonalda na internet, a Magda wróciła do domu i odpaliła swoją maszynę do szycia, żeby zwęzić i przerobić dwie nowe spódnice ogniowe.
Po obiedzie i krótkim filmie wybraliśmy się znów do pracy na rynek. Collette dzielnie nam towarzyszyła, gdyż wczoraj nie mieliśmy z nią większych problemów, oprócz małych trudności z przenoszeniem się we dwójkę z całym sprzętem między pokazami. Dziś poszliśmy od razu na Neumarkt i zrobiliśmy pierwszy pokaz przed Classic. Jak się okazało Enzo nie pracuje już tu jako pianista, przywitał nas więc Giovanni, który nadal tu śpiewa:) Pokaz był bardzo udany, jednak gdy zabieraliśmy się za drugi, przyszedł do nas facet z ochrony. Okazało się, że na rynku zaczęła pracować specjalna firma ochroniarska, której jednym z zadań jest usuwanie takich osób jak my... Facet nie był tak miły jak ten wczorajszy, a żeby tego było mało w trakcie rozmowy zaczął się miejski pokaz fajerwerków. Collette dostała takiego ataku paniki, że Magda ledwo ją mogła utrzymać. W końcu Tomek wpadł na pomysł, żeby schować się na pobliskim parkingu podziemnym, gdzie Magda wraz z pieskiem przeczekała resztę strzelania.
Gdy już było po wszystkim wybiła dziesiąta, nie chcąc wpakować się w dodatkowe kłopoty nigdy nie występujemy na Neumarkt po dziesiątej, tylko przenosimy się na Bruhlsche Terasse. Pogadaliśmy z chłopakami poznanymi wczoraj, oni też mieli złe występy i również byli w nie najlepszych humorach. Postanowiliśmy zrobić sobie razem małe jam session, które wkrótce przerodziło się w imprezkę:) Wraz z Georgiem siedzieliśmy w mieście do 2:30 i spędziliśmy naprawdę przyjemny czas! Gdy wróciliśmy do domu przypomniało nam się, że mieliśmy jechać dzisiaj po wodę... Jak to bywa po imprezce, nie można od razu wsiadać do samochodu i jechać, trzeba się zwykle najpierw kilka godzinek przespać;) Jutro rano więc skończy nam się woda i trzeba będzie jechać w ciągu dnia, czego nie lubimy ze względu na korki. Ale było warto:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz