Nie ma to jak obudzić się w lesie!
Gdy Magda jeszcze smacznie spała, Tomek wraz z Collette wymknęli
się z domu na spacer, tego im było trzeba!
Na 11 byliśmy umówieni w Międzyrzeczu
u taty Tomka. Niestety Monika była zajęta pacjentami, zjedliśmy
więc śniadanie z tatą, Piotrkiem i Kacprem, po czym Tomek,
korzystając z nieograniczonego dostępu do wody zabrał się za
oczyszczanie naszej instalacji wodnej. Magda w tym czasie nadrabiała
towarzyskie zaległości z Kacprem:) Niestety Michalinka tym razem
była dziwnie zdystansowana i nie bardzo chciała się razem bawić...
A może po prostu była zajęta, gdyż dzielnie pomagała w
sprzątaniu.
Po południu pojechaliśmy do dziadków,
gdzie zastaliśmy również całą ekipę z Warszawy. Objedliśmy się
potwornie pysznymi naleśnikami, które Danusia pieczołowicie
smażyła pewnie trzy godziny i w końcu udało nam się pokazać
babci nasze zdjęcia.
Niestety czas gonił nas
niemiłosiernie, wróciliśmy do domu, gdzie Tomek musiał dokończyć
czyszczenie instalacji i po krótkim czasie mogliśmy wyjechać. Nie
dojechaliśmy zbyt daleko tego dnia, Tomek zatrzymał się na przerwę
jakieś 50km od granicy niemieckiej i ta przerwa przekształciła się
w nocleg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz