poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Niczym ślimaczki


W bardzo powolnym tempie przez ostatnie trzy dni jechaliśmy przez Europę. W sobotę rano dojechaliśmy do Słubic, gdzie zrobiliśmy ostatnie zakupy w Polsce wydając tym samym pozostałości złotówek. Po przekroczeniu niemieckiej granicy i dojechaniu pod Berlin trzeba było w końcu zdecydować dokąd zmierzamy... I tu pojawił się mały problem. W zasięgu tysiąca kilometrów nie było miejsca, gdzie pogoda byłaby zadowalająco ładna. W całych Niemczech w porywach do 10 stopni, a w nocy mróz. We Francji odrobinę lepiej, ale kraj żabojadów jest jedną wielką zagadką pod względem występów. Postanowiliśmy zaryzykować Włochy, gdzie co prawda ma padać w co drugi dzień, ale przynajmniej ma być ciepło. Jechaliśmy więc dzielnie przez Niemcy i Austrię, zatrzymując się często na przerwy w uroczych miejscach.


Dziś wieczorem dojechaliśmy do Włoch, gdzie pojawiło się przed nami kuszące jezioro Garda. Zaparkowaliśmy na pierwszym lepszym bezpłatnym miejscu parkingowym i zmęczeni poszliśmy szybko spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz