Prognoza pogody sprawdziła się w
szczegółach, mamy mnóstwo słońca i upał. Tomek z samego rana
zaczął szykować się do statuowania. Niebieskiej farbki zostało
już tylko na jedno wyjście, postanowiliśmy więc dzisiaj spróbować
z białą farbą. Po pomalowaniu części twarzy i szyi okazało się
jednak, że koszula brudzi szyję na niebiesko, więc nic z tego nie
wyszło. Tomek musiał wszystko zmyć i nakładać od nowa niebieską
farbę... To opóźnienie sprawiło, że dotarł na rynek dopiero po
południu, gdzie ogromna wprost konkurencja zajęła już wszystkie
najlepsze miejsca. Ustawił się przy Frauenkirche, jednak
przechodzący turyści nie zwracali na niego za bardzo uwagi. Upał
postawił przed piosenkarzem kolejny problem, wodna farba zaczęła
rozpuszczać się pod wpływem potu, a uwierzcie, że Tomek w swoim
kostiumie czuje się jak w zbroi... Po trzech godzinach wymęczona
statua wróciła do domu, po ładnym makijażu nie było już śladu,
farba praktycznie spłynęła z szyi i części twarzy.
Magda w tym czasie zrobiła dokładny
rekonesans ogromnego sklepu z artykułami dla artystów, w którym
można kupić praktycznie wszystko do malowania, rzeźbienia,
filcowania, decoupageu i innych wymyślnych sztuk. Sklep ten mamy zupełnie pod nosem, można w nim też dostać niebieską farbę do
ciała w odcieniu nam odpowiadającym, jednak innej, gorszej firmy.
Jako że poprzednia farbka się praktycznie skończyła, jutro
wybierzemy się na poszukiwanie sklepu z profesjonalnymi artykułami
do charakteryzacji.
Przed wyjściem na rynek obejrzeliśmy
sobie film do obiadu i tym samym trochę się zrelaksowaliśmy.
Postanowiliśmy spróbować zabrać ze sobą Collette, gdyż jak
odchodziliśmy zaczęła wyć, a gdy jedziemy tramwajem nie sprawia
nam to dużego problemu. Występy zaczęliśmy od najlepszej
restauracji na Bruhlsche Terasse, gdzie zrobiliśmy przyjemny pokaz z
pozytywnym odbiorem publiczności.
Niestety przyszedł do nas ochroniarz i uprzejmie poinformował nas, że nie możemy występować w tym miejscu bez pozwolenia na głośnik, którego oczywiście nie mamy. Następnie poszliśmy na Neumarkt, gdzie zaskoczył nas widok innych ogniarzy, których jeszcze nie znamy. Okazało się, że jest to miejscowa grupka kuglarzy, którzy w każdy weekend w sezonie występują na rynku. W zeszłym roku ich nie poznaliśmy, gdyż dla nich wrzesień to już jest prawie po sezonie;) Podzieliliśmy się miejscami i zrobiliśmy jeszcze jeden pokaz przed restauracją, po czym wróciliśmy na Bruhlsche Terasse pobawić się trochę ogniem ku uciesze niezbyt licznej spacerującej publiczności.
Niestety przyszedł do nas ochroniarz i uprzejmie poinformował nas, że nie możemy występować w tym miejscu bez pozwolenia na głośnik, którego oczywiście nie mamy. Następnie poszliśmy na Neumarkt, gdzie zaskoczył nas widok innych ogniarzy, których jeszcze nie znamy. Okazało się, że jest to miejscowa grupka kuglarzy, którzy w każdy weekend w sezonie występują na rynku. W zeszłym roku ich nie poznaliśmy, gdyż dla nich wrzesień to już jest prawie po sezonie;) Podzieliliśmy się miejscami i zrobiliśmy jeszcze jeden pokaz przed restauracją, po czym wróciliśmy na Bruhlsche Terasse pobawić się trochę ogniem ku uciesze niezbyt licznej spacerującej publiczności.
Pierwszy wieczór w Dreźnie uważamy
za udany, chociaż szkoda nam trochę tej jednej knajpy, pod którą
nas nie chcą:( Finansowo były to pierwsze naprawdę udane występy
w tym roku, co nas nastraja pozytywnie na dalszy pobyt w Niemczech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz