Zgodnie z prognozą pogody, co drugi
dzień jest ładny, dziś na szczęście nie padało i mogliśmy w
końcu rozpocząć sezon ogniowy! Jednak to dopiero wieczorem. W
ciągu dnia Magda, po tym jak porozciągała się w słońcu nad
jeziorem wyciągnęła maszynę do szycia i zaczęła kombinować z
marynarką Tomka, jednak jak tylko słońce zaszło za górę
ograniczona ilość prądu zaczęła dawać o sobie znać. Tomek
spędził czas na zakupach, nauce włoskiego i gotowaniu. Niestety
nasz wspaniały, bezprzewodowy, darmowy internet, z powodu którego
specjalnie kupiliśmy włoski numer telefonu, dzisiaj zafundował
Magdzie całe popołudnie w bibliotece pełne frustracji i
kombinowania. Internet nie działa, a my nie wiemy czy to z winy
naszego komputera, czy z winy sieci. Magda zrobiła wszystko co
mogła, żeby przywrócić wczorajszy stan rzeczy, jednak na próżno.
Zrezygnowana wróciła do domu, gdzie na szczęście czekał na nią
obiad:)
Wieczorem poszliśmy na rynek, gdzie
pomimo dużo lepszej pogody zastaliśmy takie same pustki jak we
wtorek. Jedynym żywym stworzeniem zdającym się po prostu spędzać
czas na mieście był uroczy kot o oryginalnym umaszczeniu, który
odpoczywał na murku przy wodzie.
Tym razem, pomimo braku ludzi
postanowiliśmy nie polegać na pozorach i po prostu zaczęliśmy
pokazy.
Ku naszemu zaskoczeniu jakoś tak się
stało, że podczas każdego z występów ktoś pojawiał się na
horyzoncie i coś do kapelusza wpadało:) Nie można powiedzieć, że
wpadało dużo, ale wystarczy na zakupy spożywcze;) Tak czy inaczej
jesteśmy zadowoleni, że udało nam się zarobić cokolwiek, a co
najważniejsze, przyjemnie nam się robiło pokazy:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz