wtorek, 27 grudnia 2011

Piąty wymiar

Irena niestety się nam trochę rozchorowała, więc poranny wypad na zwiedzanie Neustadt został odwołany, na rzecz spania (w przypadku Ireny) i wycieczki do sklepu (w naszym przypadku). Chcieliśmy kupić łyżwy, ale niestety wszystkie modele były produkowane w Azji, a my zdecydowanie sprzeciwiamy się tak nieekologicznemu sprowadzaniu towarów. Gdy wróciliśmy do domu okazało się, że polska rzeczywistość dosięgnęła naszą parę pracoholików nawet w Dreźnie, więc cały czas pozostały do wyjścia do Funkelstadt Irena i Andrzej spędzili wisząc na telefonie i próbując wszystko jakoś poukładać.
Tomek pojechał do pracy wcześniej niż reszta towarzystwa, która dojechała na 14.00. Wyobraźcie sobie, że przed bramą naszego miasteczka zastaliśmy wielotysięczne tłumy stojące w kolejkach po bilety... Na początku Magda myślała, że jak zwykle wszystko się rozładuje w przeciągu dwudziestu minut, jednak okropnie się pomyliła. Sama pobiegła szykować się do pierwszego występu, a Irena i Andrzej czekali na bilety godzinę i 40 minut... Musicie wiedzieć, że Irena najbardziej na świecie nie znosi kolejek (taki uraz z czasów komuny), a do tego nie przygotowała się na zimno i jej przeziębione nerki dawały o sobie mocno znać:(
Jak się okazało wiele osób wzięło sobie wolne na okres między świętami a sylwestrem i wszyscy przyszli do nas, gdyż pozostałe jarmarki drezdeńskie zostały już zamknięte. Mieliśmy dzisiaj absolutny rekord, przyszło 11500 osób! Nie można się było przecisnąć w przejściach między straganami, a o miejsca siedzące na spektakle trzeba było walczyć pół godziny przed czasem.
Irena była zmarznięta, rozchorowana i w fatalnym nastroju, jakoś nam się udało przy pomocy grzanych trunków doprowadzić ją do stanu pozwalającego jako tako oglądać występy, jednak jesteśmy przekonani, że jej odbiór nie był doskonały:(
Pomijając początek wszystko im się bardzo spodobało i Funkelstadt zrobiło na nich nie lada wrażenie, zwłaszcza nasz występ:) Andrzej był utrzymany w ciągłym dobrym nastroju przy pomocy zapasów świątecznych, co wzbudziło podziw w naszym koledze Chrsie (every time I see him, he's eating something).

Zdjęcie Anastasiya Milavanava

Zdjęcie ze strony www.facebook.com/1000funkel

Zdjęcie ze strony www.facebook.com.socialisateur

Zdjęcie Anastasiya Milavanava

Wieczorem oczywiście nie obyło się bez pogaduszek do późna. Andrzej został oddelegowany do sypialni, gdyż jutro wcześnie rano będzie prowadził samochód, a my z Ireną usiedliśmy przy herbatce i omawialiśmy nasze dzisiejsze przygody. I wiecie co? Mama powiedziała dziś Magdzie, że jest z niej dumna! Chyba nie ma lepszej rzeczy jaką dziecko mogłoby usłyszeć od rodzica:D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz