Minęły kolejne dni pełne pracy, jednak nie obyło się bez kilku ciekawych elementów.
We wtorek było dość ciężko, a to ze względu na ciekawą zmianę pogody. Mieliśmy już bardzo mocny wiatr i jak widać, nie przeszkadza on nam w pokazach. Pomyślelibyście, że całkowity brak wiatru może być problemem? Otóż w części pokazu, w której Magda zakłada koronę ogniową okazało się, że tak. Powietrze przy głowie zrobiło się tak gorące, że Magda miała prawie łzy w oczach z bólu, ale oczywiście dociągnęła pokaz do końca. Po występie zrobiło jej się słabo, a Tomek pobiegł po sanitariuszy. Krótkie badanie wykazało, że nic jej nie jest, jednak powinna odpocząć i zjeść coś konkretnego – oczywiście nie przepuściła okazji i zjadła smaczną tartę warzywną z restauracji. Od teraz Magda występuje z kartonowym tupecikiem ukrytym pod chustą:)
Zdjęcie Anastasiya Milavanava
W środę przed pracą skoczyliśmy na łyżwy, gdzie Oksana pokazała Magdzie podstawowe ćwiczenia. Tomek w tym czasie opanowywał płynną jazdę, gdyż Magda tek krok zrobiła już jeżdżąc dużo w dzieciństwie na rolkach. A w pracy z okazji pierwszego dnia zimy, pomimo tego, że było zimno i mokro mieliśmy ognisko, deszcz jednak konsekwentnie omijał nasze pokazy.
Zdjęcie Anastasiya Milavanava
W czwartek zaspaliśmy i bez śniadania pobiegliśmy na 10.30 na spotkanie z Enzo do jego biura, tylko po to, żeby bez sensu czekać godzinę – Enzo z jakiegoś powodu nie przyszedł i nie odbierał telefonu... Wiemy, że Włosi mają dziwne zwyczaje dotyczące spotkań i terminów, mimo to, nie wiemy jak mamy to interpretować. Jako, że w piątek Enzo wyjechał z Drezna i nie będzie go do końca roku, spotkaliśmy się z nim w czwartkowy wieczór i ekspresowo omówiliśmy to, co chcieliśmy omówić.
Zdjęcie Anastasiya Milavanava
Wczoraj udało nam się w pracy dorwać Dirka i przeprowadzić z nim 15 minutową rozmowę, która czekała już od dawna – wzięliśmy ta pracę przede wszystkim dlatego, że chcieliśmy się czegoś nauczyć, a w praktyce okazało się, że nie mieliśmy prawie żadnych profesjonalnych prób z choreografem. Niestety nic już raczej z tego nie wyjdzie, wszyscy są po prostu zbyt zajęci i mają za mało czasu. Przy okazji dowiedzieliśmy się od niego, że jest z nas zadowolony i bierze pod uwagę współpracę w przyszłości.
Zdjęcia Anastasiya Milavanava
A dziś wszyscy w normalnym świecie obchodzili Wigilię, a my w Funkelstadt świętowaliśmy po swojemu. Pracę mieliśmy skróconą tylko do 16, niestety bezpośrednią konsekwencją tego była zmiana grafiku. Wszystkie nasze pokazy miały się odbyć w biały dzień, jednak z powodu ulewy zrobiliśmy tylko jeden, który wypadł akurat w chwili, gdy słońce zechciało na moment wychylić się zza chmury. Nie możemy powiedzieć, że ogień skąpany w blasku słońca wygląda dobrze...
Najfajniejszym świątecznym akcentem dzisiejszego dnia była niespodzianka jaką sprawił nam szef:) Otóż pod koniec pracy Dirk przebrał się za świętego Mikołaja i w bajkowym lesie odwiedzał po kolei wszystkie stwory inscenizując z nimi spontaniczne scenki. Było bardzo wesoło!
Zdjęcia ze strony www.facebook.com/1000funkel
Wieczerza zaczęła się o 19 i wyglądała zdecydowanie bardziej jak impreza niż tradycyjna wigilia. Jedzenie było nieciekawe, zaserwowano nam ten sam catering co zwykle i z tego wszystkiego dało się zjeść zupę, ale na tym koniec. Wieczór spędziliśmy rozmawiając z Chrisem, Tomek robił też wycinanki a Magda tańczyła trochę z koleżanką, wypiwszy wcześniej pierwszego drinka w tym roku:) Większość osób zjawiła się w ubraniach roboczych, nie wykąpani, prosto z pracy. Jeden koleś nawet nie zdjął swojego pasa z narzędziami;) Nie było też żadnych akcentów katolickich, nie żeby nam ich brakowało. Część rodzinna naszych świąt nadjedzie jutro:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz