Magda pomimo wątłego
zdrowia twardo wróciła do aktywności i pojechała do sklepu
Jakoba, po pierwsze skorzystać z jego uprzejmości i wyprać pranie,
a po drugie omówić plan klipu reklamowego, który będziemy kręcić
jutro. Długo wraz z Jakobem obmyślała sposób na lewitujące
czekoladki, aż w końcu udało się z rozwarstwioną nicią
syntetyczną, stara sztuczka magików;)
Gdy Jakob zamknął sklep
zaprosił Magdę na pyszne jedzenie do tajskiej knajpki i opowiedział
jej historię swojego życia, a było co opowiadać!
Tomek natomiast pojechał
do szkoły, w której uczy Michael i skorzystał z tamtejszego
warsztatu, aby wywiercić dziurki w levistickach – muszą one być
idealnie równo, trzy milimetry od środka, pod kątem prostym w aluminiowej rurce. Wykonanie tego jest niemożliwe bez specjalnej
wiertarki na stojaku, którą Michael z radością nam udostępnił.
Potem Tomek przebrał się i pojechał do Heidelbergu statuować, co poszło mu całkiem przyzwoicie.
Do domu wróciliśmy
prawie równocześnie i z zapałem opowiedzieliśmy sobie jak minął
nam dzień. Po chwili zadzwonił telefon, była to Laura, której nie
słyszeliśmy od ponad pół roku, osoba odpowiedzialna za
zatrudnianie artystów w Funkelstadt:) Laura zapytała nas czy
jesteśmy zainteresowani współpracą w tym roku i oczywiście
powiedzieliśmy, że tak. Wprawdzie nie jesteśmy jeszcze oficjalnie
zatrudnieni, ale Laura wyraziła chęć pracy z nami, tylko że w tym
roku chcą mieć więcej artystów z ogniem, przynajmniej parę lub
trzy osoby.
Po tym jakże radosnym wydarzeniu poszliśmy się razem rozciągać, chociaż nie było tak
przyjemnie ze względu na wieczorny atak komarów. Tomek położył się dziś wcześniej spać, a Magda malowała spódnicę do drugiej w
nocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz