Czekanie na festyn okazało
się zupełnie złym pomysłem. Nie przyciągnął on tłumów ludzi
rządnych rozrywki, pojawiło się za to sporo weekendowych artystów
ulicznych, którzy uprzedzili Tomka i zajęli najlepsze miejsca. Jak
w końcu Tomek doczekał się swojej kolejki, to zostało niewiele
czasu na pracę, a ludzie byli już nasyceni.
Magda kolejny dzień
malując spódnicę dorobiła się już małego garba, a końca nadal
nie widać... Nie spodziewaliśmy się, że to będzie tyle pracy.
Po południu spakowaliśmy
nasze rzeczy, uzupełniliśmy zapas wody i późnym wieczorem
ruszyliśmy znów w trasę, obierając jako cel miasteczko Eisenach,
gdzie w czasach DDR`u produkowano limuzyny o nazwie Wartburg. Byliśmy
jednak tak zmęczeni całym dniem, że jak to w naszym zwyczaju
zatrzymaliśmy się na nocleg po przejechaniu tylko części drogi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz