piątek, 31 sierpnia 2012

A Ty lubisz dynię?


Powstały dziś pierwsze klipy do naszego tajemniczego pokazu. Odwiedzili nas Kisiel (brat Agnieszki) z Karoliną i Magda miała okazję pobawić się w reżysera i operatora kamery, podczas gdy Kisiel był aktorem. Ubawiliśmy się przednio!
Na obiad zjedliśmy pyszne risotto z dynią serwowane przez szefa kuchni - Tomka, który zarazem stał się prezesem klubu „Lubię Dynię”. Na ogień niestety nie poszliśmy z powodu pogody, wieczór spędziliśmy więc w domu oddając się obowiązkom domowym i pracy.

czwartek, 30 sierpnia 2012

W wir spotkań


Minęły kolejne trzy dni załatwiania spraw i pracowania w Poznaniu. Udało nam się dwa razy pójść na ogień, niestety we wtorek musieliśmy zostać w domu, znów z powodu pęcherza Magdy... Środowe występy były mocno skoncentrowane na towarzyskiej stronie występów ulicznych. Irena, jako nasza najwierniejsza wielbicielka przyprowadziła swoją znajomą, razem z którą obejrzała wszystkie trzy nasze pokazy. Niestety znajoma nie do końca przypadła do gustu Magdzie, gdyż jako jasnowidz przypisała sobie prawo do komentowania bardzo prywatnych spraw, nie pytana... Szybki sposób na obudzenie ostrej i groźnej Magdy;) Na rynku pojawili się też Marta i Mikołaj, którzy odświeżyli atmosferę serwując nam konstruktywną krytykę dotyczącą naszych pokazów:) Bardzo dziękujemy, zwłaszcza Majkiemu za wyważony dobór słów:P Mieliśmy też okazję trochę poznać Grześka i Rysię, inną parę ogniarzy z Poznania, którzy tak jak i my próbują podróżować i utrzymywać się z występowania. Było wesoło:) Grześ i Rysia pojawili się również dzisiaj, jednak nasz wieczór został przerwany nadchodzącą burzą, tak więc jam session które próbowaliśmy uskutecznić ograniczyło się do kilku utworów.
Poza pracą i naszymi pozostałymi, standardowymi zajęciami Magda uczyła się od Krzysia jak nagrywać filmy, gdyż w najbliższej przyszłości planujemy nagrać kilka krótkich klipów, które chcemy później wykorzystać w pewnym pokazie. W środę Tomek zaprowadził naszego kamperka do mechanika na poważną naprawę, która pewnie zajmie kilka dobrych dni. Postanowiliśmy też zaopatrzyć się w czytnik ebooków, w końcu elektroniczne książki zajmują dużo mniej miejsca niż papierowe i można ich mieć ze sobą na wyjeździe bardzo wiele:) A dziś mieliśmy bardzo przyjemne spotkanie z mamą Agnieszki, która odwiedziła nas (chociaż podejrzewamy, że bardziej chodziło o Collette:) ) i przywiozła ze sobą pyszne wegańskie ciasto własnej roboty, mniam!

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Magia sławy;)


Kolejny dzień minął nam na pracach, Tomkowi w mieście na załatwianiu spraw, a Magdzie w domu na rozciąganiu i sprzątaniu. Pogoda na pokazy popsuła się zupełnie i gdyby nie umówione spotkanie pewnie wcale byśmy na rynek się nie wybrali.
Spotkanie o którym mowa było dość niecodzienne, przynajmniej dla nas;) Pewna dziennikarka, znajoma mamy Magdy zapragnęła zrobić z nami wywiad. Historie opowiadane przez Irenę zafascynowały ją na tyle, że wielce podekscytowana przez ponad dwie godziny wypytywała nas o nasze życie, a było co opowiadać. Oczywiście jak na dziennikarkę przystało najbardziej interesowały ją pikantne szczegóły z historii naszego życia, których niestety wiele jej nie dostarczyliśmy (żadnych ciężkich przejść z narkotykami ani prób samobójczych;) ). Niemniej jednak wynotowała sobie mnóstwo faktów, a po wywiadzie zrobiliśmy specjalnie dla niej pokaz, na który ściągnęła nawet fotografa. Wszystkie ogródki były pozasłaniane z powodu zimna, więc występ odbył się pod pręgierzem, mimo to był wyjątkowo udany i zabrała się spora publiczność, która przyczyniła się do magicznej atmosfery. Dziennikarka zachwycona obiecała, że pojawimy się w następny poniedziałek na portalu internetowym dla którego pisze, zobaczymy co z tego wyjdzie;)

niedziela, 26 sierpnia 2012

Reorganizacja


Minął cały tydzień intensywnej pracy oraz intensywnych spotkań:) Tomek wiele czasu spędził na pracach związanych z kamperem. Elektryk samochodowy, przegląd instalacji gazowej, porządki oraz demontowanie i malowanie frontów szafek, żeby były białe i sprawiały wrażenie przestrzenności.
Magda momentami miała trochę problemów z produktywnym wykorzystaniem czasu, niemniej jednak i tak udało jej się kilka razy rozciągać (raz nawet razem z Tomkiem) i poczynić pewien postęp w malowaniu spódnicy. Wykorzystała też każdą możliwość, żeby rozmawiać z Agnieszką, która na szczęście spędza dnie w domu i przez Magdę poziom produktywności Agnieszki spadł znacząco (chociaż Tomek też miał w to swój wkład). Spotkała się ze swoim przyjacielem Tomkiem Ciasiem, z którym jak zwykle przegadała wiele godzin na mniej lub bardziej poważne tematy. Postanowiła tez zadbać o swoje zdrowie, gdyż częste zapalenia pęcherza zrujnowały nam pracę w tym sezonie. Tak więc była na badaniu moczu i krwi oraz u urologa, który nie był bardzo pomocny i jej stan zdrowia skwitował zdaniem „taką ma pani naturę”. Korzystając z tego, że jesteśmy w Poznaniu Magda odwiedziła również ginekologa oraz poszła na badanie organizmu metodą medycyny naturalnej, które dało jej dużo lepszy pogląd na stan jej organizmu niż wizyta u konwencjonalnego lekarza. Dzisiaj natomiast jej zła organizacja i rozkojarzenie miało swoje negatywne skutki, gdyż Magda zapomniała o dawno wyczekiwanych warsztatach tańca tribal fusion i spóźniła się na nie prawie dwie godziny...
Staraliśmy się jak najwięcej pracować na rynku, jednak z powodu pogody udało nam się to tylko trzy razy. Dwa razy Irena i Andrzej wraz ze swoimi znajomymi byli naszą najwierniejszą publicznością, chodząc od knajpy do knajpy za naszymi pokazami:)
Wieczory w które nie pracowaliśmy spędziliśmy na spotkaniach towarzyskich, w tym na oglądaniu filmów z Krzysiem i Agnieszką. W poniedziałek Irena i Andrzej odwiedzili nas w mieszkaniu Krzysia i Agnieszki i spędziliśmy z nimi przemiły czas świętując sprzedaż działki i ciesząc się swoim towarzystwem. Niestety wieczór skończył się dość tragicznie, gdyż Truskawa postanowił skorzystać z toalety poza kuwetą tym samym niszcząc kanapę i fotel... Ten incydent zatruł nam nie tylko jeden wieczór, gdyż później spędziliśmy dużo czasu na bezskutecznych próbach odratowania mebli naszych przyjaciół...

niedziela, 19 sierpnia 2012

Kochani w Poznaniu:)


Pierwsze dwa dni w Poznaniu spędziliśmy w Kiekrzu. Nadrobiliśmy trochę towarzyskie zaległości z Ireną i Andrzejem (śniadanie w ogrodzie!) oraz skorzystaliśmy z narzędzi i innych dobrodziejstw stacjonarnego domu. Obydwa wieczory pracowaliśmy na rynku, chociaż niezbyt to była udana praca. Wczoraj była po prostu sobota, czyli pod pewnymi względami najgorszy dzień na wieczorne występy, a dzisiaj mieliśmy poważne opóźnienie, gdyż Collette wymknęła się Andrzejowi między nogami i buszowała po lesie kilka godzin, w związku z czym nie można było wyjechać.
Magda dzisiaj spotkała się z Kasią, której nie widziała już od bardzo dawna. Kasia zajmuje się między innymi profesjonalną charakteryzacją i tak się złożyło, że Magda miała okazję zobaczyć jak rodzi się drag queen. Kasia zgodziła się na zaprojektowanie makijażu dla Feniksa, który powstanie w Warszawie na początku września, gdyż będziemy odwiedzać stolicę w tym okresie, a Kasia tam teraz mieszka.
Wieczorem po pokazach w końcu wylądowaliśmy u Krzysia i Agnieszki:) Ciężko opisać jak bardzo zawsze tęsknimy za tymi dwoma ludkami, ilekroć spotykamy się ponownie mamy mnóstwo tematów do omówienia i jeszcze więcej bliskości i kontaktu do nadrobienia. Niestety oba Rumburaki jutro planują wcześnie wstać, więc zaspokoiliśmy tylko pierwszą potrzebę rozmowy i ostatecznie poszliśmy spać.

piątek, 17 sierpnia 2012

Welcome back


Przespaliśmy się tylko trzy godziny i ruszyliśmy dalej w stronę Międzyrzecza, technicznie to Magda wcale nie przestała spać, tylko przeniosła się z łóżka na kanapę;) Na miejscu zjedliśmy śniadanie z tatą Tomka, Kacprem i Michaliną i w ekspresowym tempie polecieliśmy do dziadków, gdzie zastaliśmy również Danusię. Spędziliśmy ciepły czas z rodziną, który był zarazem wzruszający i wesoły.
Nasze plany na dzisiejszy dzień były bardzo ambitne, ruszyliśmy więc dalej do Grodziska, gdzie znów przenieśliśmy część klamotów do i z piwnicy. Pozbyliśmy się też jednej kanapy z naszego salonu, gdyż mamy plan zrobić tam legowisko dla Collette (koniec leżenia w przejściu).
Następnie dojechaliśmy w końcu do Poznania, zaparkowaliśmy w centrum i czym prędzej popędziliśmy na pokazy:D Jak miło było znów wystąpić w Poznaniu! Zaczęliśmy oczywiście od naszej ulubionej Brovarii, gdzie publiczność jak zwykle przyjęła nas entuzjastycznie, a Tomek miał znów przyjemność zapowiadać pokazy po polsku. Zrobiliśmy w sumie pięć występów, niestety pod koniec było już niezbyt przyjemnie, gdyż jak to w piątkowy wieczór bywa poziom alkoholu we krwi naszej publiczności wzrastał z każdą minutą.
W końcu, po północy zebraliśmy się z rynku i pojechaliśmy do Kiekrza, gdzie do trzeciej w nocy gadaliśmy sobie w najlepsze z mamą Magdy.

czwartek, 16 sierpnia 2012

W miejskiej dżungli


Jak wiadomo, po drodze do Poznania zawsze jest Berlin. Nie możemy powiedzieć, że szczególnie lubimy to miasto, jest dla nas po prostu za duże, dlatego postanowiliśmy spędzić tu jak najmniej czasu, tak żeby akurat załatwić wszystkie sprawy. Gdy udało nam się zaparkować jakieś dziesięć kilometrów od centrum, wskoczyliśmy na skuter i rzuciliśmy się w dżungle ruchu samochodowego. Większość dnia spędziliśmy wdychając berlińskie spaliny i szczerze mówiąc nie był to najprzyjemniejszy z dni. Jedyna sprawa jaką udało nam się załatwić to zakup wegańskich butów dla Magdy w jedynym znanym nam sklepie z wegańskim obuwiem, pozostałe sprawy zakończyły się fiaskiem. Wieczorem spotkaliśmy się z naszym znajomym Oliverem, który w zeszłym roku pracował z nami w Funkelstadt jako opowiadacz bajek i dyrektor cyrku, w którym gwiazdą była oczywiście die Feuerprincessin:)


Spędziliśmy z nim przemiły wieczór wspominając wspólną pracę i rozmawiając o wszystkim i o niczym. Było nam się bardzo ciężko rozstać i pewnie gdyby nie to, że umówiliśmy się na jutro u rodziny Tomka, zostalibyśmy dłużej.
Po północy opuściliśmy Berlin i dojechaliśmy do granicy, gdzie zatrzymaliśmy się na nocleg.

środa, 15 sierpnia 2012

Szkoda gadać


Taki dzień na blogu powinien być zastąpiony pustą stroną, gdyż na suchary szkoda tracić czasu. Powiemy tylko tyle, że Magdę dopadła chandra i nic się z nią nie dało zrobić, a szczególnie nie dało jej się wysłać do pracy... Lipsk będzie musiał poczekać na swoją kolejną szansę do następnego razu, gdyż wieczorem wyjechaliśmy - kierujemy się bardzo konkretnie w kierunku Poznania, gdyż mamy tam różne sprawy do załatwienia i chcemy skorzystać z dobrodziejstw występowania w naszym mieście;) No i oczywiście czekają tam na nas nasi bliscy:)

wtorek, 14 sierpnia 2012

Lipska lipa


Gdy już dotarliśmy do Lipska i zaparkowaliśmy na miejscu znalezionym podczas ostatniego pobytu w tym mieście, Tomek ruszył do centrum pracować, a Magda zupełnie oddała się pracowaniu nad strojem. Tomek wrócił do domu zadowolony, publiczność ciepło go przyjęła, co sprawiło, że przyjemnie mu się pracowało, a czas szybko minął. Wieczorem udaliśmy się razem do miasta aby robić pokazy ogniowe, niestety od ostatniego występu minęło trochę czasu i zupełnie przeliczyliśmy się z czasem, dotarliśmy na miejsce godzinę po zmroku... Zrobiliśmy tylko jeden pokaz przed mało zainteresowaną publicznością i wróciliśmy do domu, gdyż z powodu braku widowni kolejne występy nie miały by sensu. Mamy nadzieję, że jutro będzie lepiej.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Latająca różdżka


Wspólne rozciąganie zawsze sprawia nam wielką satysfakcję, Magda cieszy się, że skłoniła Tomka do rozruszania swojego ciała, a Tomek... No cóż, Tomek cieszy się, że rozruszał trochę swoje ciało:) Po tak wspaniale rozpoczętym dniu Magda pojechała do miasta przekonać się jak Weimar przyjmie jej pokazy z levistickiem i jak się okazało, przyjął je świetnie:) Również Magda bardzo pozytywnie przyjęła to miasto, do tego stopnia, że prawdopodobnie nie pozwoli żebyśmy przejechali przez nie kiedykolwiek bez występowania;) Zdarzył się jej też malutki wypadek, otóż podczas jednego z występów zerwała się (lub rozwiązała) żyłka od levisticka... Niestety trzeba było przerwać pokaz, gdyż bez żyłki tańczyć się nie da... Publiczność była nieco zawiedziona, ale zareagowała dość wyrozumiale. Magda musiała kupić igłę, żeby móc nawlec nową żyłkę, wyposażenie które odtąd zawsze będzie miała przy sobie.
Podczas gdy Magda pracowała Tomek korzystał z dobrodziejstw pobliskiego McDonaldsa i nie mamy tu na myśli jedzenia, a wieczorem wyruszyliśmy znów w trasę, tym razem za cel obierając Lipsk.

niedziela, 12 sierpnia 2012

Lśniąca gwiazda


Eisenach opuściliśmy zaraz po śniadaniu i po krótkiej podróży dotarliśmy do słynnego ze swej historii miasta Weimar. Pogoda była przednia, słoneczko świeciło, więc gdy tylko zaparkowaliśmy w dogodnym miejscu Tomek ruszył skuterem na rekonesans i statuowanie, a Magda spokojnie oddała się pracy nad strojem feniksa oraz rozciąganiu. Stara część miasta jest faktycznie ładna, a jego historia przyciąga odwiedzających nie tylko z Niemiec, ale również z całego świata. Turyści bardzo pozytywnie reagowali na niebieskiego piosenkarza, tak więc Tomek miał całkiem przyjemny dzień w pracy:)
Wieczór spędziliśmy oglądając ekranizację The Shining, powieści którą oboje niedawno przesłuchaliśmy i bardzo nam się podobała.

sobota, 11 sierpnia 2012

Wprowadzamy zamieszanie.


Do Eisenach dotarliśmy około południa i dzięki objazdowi spowodowanemu trwającym rajdem, tuż przed wjazdem do miasta znaleźliśmy zaciszny i bardzo nam odpowiadający parking otoczony dziką zielenią. Było tam tak bezpiecznie i przyjemnie, że wypuściliśmy na wolność nawet naszego kocura, który bardzo się ucieszył z tej nieoczekiwanej swobody.


Po obiedzie ruszyliśmy skuterem do pracy na podbój nieznanej nam mieściny. Okazało się, że jest tam tylko jeden deptak, na którym są ludzie i warto tam występować. Rozstawiliśmy się w niedalekiej od siebie odległości, Magda występowała z levistickiem, a Tomek odgrywał żywą statuę. Pokaz Magdy zrobił furorę i nie ma się tu co dziwić, gdyż występy z levistickiem są raczej niespotykane, a dodatkowo Magdy wykonanie naprawdę zachwyca ludzi. Tomek również wzbudzał niemałe zainteresowanie przechodniów i z pewnością mieszkańcy byli dziś zaskoczeni taką ilością rozrywki na jeden raz.


Niestety Eisenach jest zbyt małym miastem aby zostać w nim dłużej i występować kolejne dni, tu się zwyczajnie nic nie dzieje, a w sobotę około osiemnastej deptak pustoszeje. Dlatego też po powrocie z występów w trakcie objadania się naleśnikami i rozkoszowania widokiem z okna, zdecydowaliśmy o porannym wyjeździe następnego dnia. Jako cel obraliśmy miasto Weimar.

piątek, 10 sierpnia 2012

Garbate szczęście


Czekanie na festyn okazało się zupełnie złym pomysłem. Nie przyciągnął on tłumów ludzi rządnych rozrywki, pojawiło się za to sporo weekendowych artystów ulicznych, którzy uprzedzili Tomka i zajęli najlepsze miejsca. Jak w końcu Tomek doczekał się swojej kolejki, to zostało niewiele czasu na pracę, a ludzie byli już nasyceni.
Magda kolejny dzień malując spódnicę dorobiła się już małego garba, a końca nadal nie widać... Nie spodziewaliśmy się, że to będzie tyle pracy.
Po południu spakowaliśmy nasze rzeczy, uzupełniliśmy zapas wody i późnym wieczorem ruszyliśmy znów w trasę, obierając jako cel miasteczko Eisenach, gdzie w czasach DDR`u produkowano limuzyny o nazwie Wartburg. Byliśmy jednak tak zmęczeni całym dniem, że jak to w naszym zwyczaju zatrzymaliśmy się na nocleg po przejechaniu tylko części drogi.

czwartek, 9 sierpnia 2012

Never ending story


Od jutra w Fuldzie ma się odbywać festyn miejski, w związku z tym postanowiliśmy zostać jeszcze dłużej i zobaczyć jak wyjdzie z występowaniem. Dziś jednak Tomek potrzebował odpoczynku, trzy dni intensywnej pracy pod rząd to dość sporo dla mięśni statuy. Zajął się więc korzystaniem z internetu i domowymi obowiązkami. Magda cały dzień spędziła na malowaniu spódnicy, niestety pod wieczór jej pęcherz znów dał o sobie znać... Czy to się nigdy nie skończy?

środa, 8 sierpnia 2012

Prawdziwa gwiazda


Piękna, słoneczna pogoda w końcu wyciągnęła Magdę do miasta. Po tym jak popracowała trochę przy komputerze dołączyła do Tomka, który od rana statuował na starówce. Kolejny raz jego praca była czystą przyjemnością. Co chwilę zbierał się wokół niego tłumek podziwiających przechodniów, spośród których oczywiście najlepsze były dzieci. Było dużo śmiechu, szeroko otwarte buzie na widok ożywającego pomnika, upewnianie się o cielesności piosenkarza (najczęściej empirycznie, poprzez dotyk) i niezliczona ilość zdjęć, w tym jedno zdjęcie dziecka siedzącego na nogach statuy:) Nawet podczas przerwy Tomkowi nie dawano spokoju.


Zarówno miasto jak i pałacowy park przypadły Magdzie do gustu, przejechała się rowerem po okolicy znikając na tle zieleni niczym kameleon.



Dostaliśmy dziś pierwszą propozycję logo od Chrisa, grafika poznanego w Stuttgarcie. Logo jest dalekie od ideału, ale ma coś w sobie. Czekamy na dalsze propozycje z niecierpliwością:)

wtorek, 7 sierpnia 2012

Raj dla statui


Już drugi dzień Tomek po powrocie z pracy zachwala Fuldę jak żadne inne miasto. Tutejsi ludzie są tak wspaniałą publicznością! Magda niestety nadal nie czuła się na siłach, żeby wybrać się do miasta, zrobiła za to konfiturę jabłkowo-bananową (świetny sposób na zużycie dojrzałych bananów) i korzystała z komputera.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Zadziwiająca Fulda


Po okropnym Frankfurcie nad Menem zawitaliśmy do miasta o nazwie Fulda, które Tomkowi kojarzyło się do tej pory tylko z producentem opon samochodowych, a Magda nigdy o nim nie słyszała. Gdy tylko dotarliśmy do celu i zaparkowaliśmy nasz dom na peryferiach, na piaskowym parkingu otoczonym zielenią, Tomek wyruszył w swoim niebieskim stroju do centrum aby pracować jako statua. Fulda na ulotkach z informacji turystycznej reklamuje się jako miasto barokowe, jest tam całkiem okazały pałac z ładnym ogrodem, stare miasto położone na pagórkach z wąskimi, brukowanymi uliczkami, bazylika, zabytkowy ratusz i wiele innych starych budowli we wspomnianym stylu i trzeba przyznać, że ma to wszystko swój urok i klimat. 


Kiedy Magda cierpliwie i z dokładnością jubilera malowała swój kostium Tomek zbierał oklaski, wiwaty spragnionych sztuki ulicznej mieszkańców Fuldy. Ten dzień zostanie zapamiętany jako jeden z najbardziej przyjemnych dni pracy statuy jak do tej pory.
Niestety Magda na tyle mocno cierpiała dziś z powodu swojego pęcherza, że w ogóle nie ruszyła się z domu. Przynajmniej nic jej nie przeszkadzało w malowaniu...  


niedziela, 5 sierpnia 2012

Porażka


Wstaliśmy rano i od razu pojechaliśmy do Frankfurtu na znany już nam parking przy wielkim parku. Tomek nie tracąc czasu zdjął skuter z rampy, przebrał się i pojechał do centrum statuować, a Magda wzięła laptopa i poszła do pobliskiej knajpy podłączyć się do prądu, gdyż z powodu braku słońca mamy niedobór. Chcąc zamówić coś do jedzenia tak się zakręciła, że w końcu dostała wegańskie danie spoza karty, które kosztowało o wiele więcej niż może być warte korzystanie z internetu przez cały dzień. Tomek natomiast w końcu w ogóle nie statuował, gdyż centrum Frankfurtu w szczycie sezonu okazało się być ohydne: oprócz festynu i tłumów ludzi typu festynowego, było też mnóstwo żebraków i „artystów” ulicznych, którzy zaczepiali ludzi prosząc ich o pieniądze, różniąc się od żebraków tylko przebraniem. Potencjalna publiczność przemykała obok tych marnych statui omijając je za wszelką cenę... Nawet gdyby Tomek przełamał niechęć, nie znalazłby dla siebie miejsca.
Gdy spotkaliśmy się ponownie w domu szybko podjęliśmy decyzję o natychmiastowym wyjeździe, jeśli Tomek nie ma zamiaru tu pracować, a Magda nie może z powodu przeziębienia, to nic nas tu nie trzyma. Jako następny cel obraliśmy sobie Fuldę i jak zwykle przejechaliśmy dziś część trasy zatrzymując się na odpoczynek przy autostradzie.

sobota, 4 sierpnia 2012

Cierpliwości!


Codziennie rano Magdę bardzo boli pęcherz, ratunek ze strony Tomka jest wtedy konieczny i po mniej więcej dwóch godzinach robi się lepiej, jest nawet iluzja zdrowia (do następnego ranka). Dziś niestety nic nie chciało pomóc, a Magda była umówiona na godzinę 14.00 u Jakoba na nagrywanie. Pojechała więc taka ledwo żywa i na miejscu okazało się, że Michael spóźni się godzinkę... Magda czekała więc cierpliwie, cały czas cierpiąc na pęcherz i zastanawiając się jak ona da radę to zrobić, jednak gdy w końcu Michael przyjechał i zaczęli nagrywać, ból minął zupełnie! Magda jest świadoma ceny jaką będzie musiała zapłacić za tą mobilizację i nie będziemy się tu zastanawiać czy decyzja ta była dobra czy zła. Ważne jest to, że materiał został nakręcony i Michael prześle nam filmik jak tylko go złoży.



Po wszystkim Michael uciekł na następne spotkanie, a Magda znów poszła z Jakobem na obiad, tym razem pożegnalny, gdyż dziś w końcu postanowiliśmy wyjechać.
Tomek pojechał statuować do Heidelbergu i pracowało mu się w sumie bardzo przyjemnie, poza dłuższą chwilą, podczas której grupka młodzieży postanowiła za wszelką cenę sprowokować go do jakiejkolwiek reakcji. Stali wokół Tomka i machali mu przed oczami, oraz mówili głupie teksty, Tomek ignorował ich niczym prawdziwa statua. W końcu jeden z nich przekroczył granicę, mianowicie pociągnął Tomka za włosy. Tomek spokojnie obrócił się w ich stronę, zszedł z postumentu i każdemu po kolei spojrzał w oczy, bez słowa. Sześciu łepków wymiękło, każdy z nich kolejno odwracał wzrok, po czym postanowili sobie pójść.
Do domu znów wróciliśmy praktycznie o tej samej porze, jednak Magda na tyle źle się czuła, że poszła od razu do łóżka. Tomek przygotował kampera do odjazdu (wbrew pozorom jest to bardzo dużo pracy) i około pierwszej w nocy byliśmy gotowi. Magda zwlokła się z łóżka i udało nam się dziś przejechać 30 kilometrów w kierunku Frankfurtu, zanim zatrzymaliśmy się na nocleg.

piątek, 3 sierpnia 2012

Lecimy!


Magda pomimo wątłego zdrowia twardo wróciła do aktywności i pojechała do sklepu Jakoba, po pierwsze skorzystać z jego uprzejmości i wyprać pranie, a po drugie omówić plan klipu reklamowego, który będziemy kręcić jutro. Długo wraz z Jakobem obmyślała sposób na lewitujące czekoladki, aż w końcu udało się z rozwarstwioną nicią syntetyczną, stara sztuczka magików;)


Gdy Jakob zamknął sklep zaprosił Magdę na pyszne jedzenie do tajskiej knajpki i opowiedział jej historię swojego życia, a było co opowiadać!
Tomek natomiast pojechał do szkoły, w której uczy Michael i skorzystał z tamtejszego warsztatu, aby wywiercić dziurki w levistickach – muszą one być idealnie równo, trzy milimetry od środka, pod kątem prostym w aluminiowej rurce. Wykonanie tego jest niemożliwe bez specjalnej wiertarki na stojaku, którą Michael z radością nam udostępnił. Potem Tomek przebrał się i pojechał do Heidelbergu statuować, co poszło mu całkiem przyzwoicie.
Do domu wróciliśmy prawie równocześnie i z zapałem opowiedzieliśmy sobie jak minął nam dzień. Po chwili zadzwonił telefon, była to Laura, której nie słyszeliśmy od ponad pół roku, osoba odpowiedzialna za zatrudnianie artystów w Funkelstadt:) Laura zapytała nas czy jesteśmy zainteresowani współpracą w tym roku i oczywiście powiedzieliśmy, że tak. Wprawdzie nie jesteśmy jeszcze oficjalnie zatrudnieni, ale Laura wyraziła chęć pracy z nami, tylko że w tym roku chcą mieć więcej artystów z ogniem, przynajmniej parę lub trzy osoby.
Po tym jakże radosnym wydarzeniu poszliśmy się razem rozciągać, chociaż nie było tak przyjemnie ze względu na wieczorny atak komarów. Tomek położył się dziś wcześniej spać, a Magda malowała spódnicę do drugiej w nocy.

czwartek, 2 sierpnia 2012

Odpoczynek


Magda już wczoraj wiedziała, że wieczorne przygody przypłaci przeziębieniem, jednak świadomie postanowiła zapłacić taką cenę za dobrej jakości materiał filmowy i fajnie spędzony czas. Obudziła się dziś z chorym pęcherzem i dzień spędziła na odpoczywaniu i oglądaniu nakręconego materiału.
Tomek spróbował sił stojąc jako statua na deptaku w Schwetzingen, jednak upał i nieduże zainteresowanie ze strony przechodniów szybko zapędziły go do Jakoba do sklepu, gdzie zamiast pracować miło sobie gawędził przy świetnej herbacie i pralinkach.


Wieczór spędziliśmy przy świecach z powodu braku prądu, każdy słuchając swojego audiobooka.

środa, 1 sierpnia 2012

Dokręcamy śrubę

Wpaść na dzień lub dwa w świat pracoholika to niezwykle wyczerpująca sprawa. Dziś Magda dostosowała się do tempa pracy Michaela i wieczorem, gdyby nie adrenalina, trzeba by ja pewnie zanosić do domu.
Najpierw Magda i Michael spotkali się w mieście, potworny upał sprawił, że dziś jej się gorzej tańczyło niż wczoraj, ale jakoś dała radę. Michael jako właściciel telewizji internetowej jest znany tu przez wszystkich, rozpoczęliśmy więc nagrania we włoskiej kawiarni, gdzie potem dostaliśmy ogromną porcję lodów na ochłodzenie. Następnie poszliśmy w kierunku deptaka i po drodze weszliśmy do sklepu z belgijską czekoladą i z herbatą. W ten sposób Magda poznała Jakoba, który okazał się być otwartym, zakręconym facetem z którym zdecydowanie można porozmawiać na każdy temat.


W jego sklepie, oprócz tego, że Magda została obdarowana czekoladkami i herbatą, nakręciliśmy krótki klip i pojawił się również bardzo ciekawy pomysł. Michael wymyślił, że moglibyśmy nagrać reklamę sklepu (na początek tego sklepu, a w przyszłości może innych również), której główną bohaterką miałaby być Magda z levistickiem. Zobaczymy co z tego wyjdzie:) Po sklepie z czekoladkami nagrywaliśmy jeszcze w innych miejscach, w sumie prawie godzina materiału. Oto mała część:


W międzyczasie Tomek znów zajął się domem i obiadem tak, żeby Magda po powrocie mogła się najeść przed kolejnymi nagraniami. Spotkaliśmy się z Michaelem tuż przed zmrokiem, przyjechał też Jakob, żeby zobaczyć nas w akcji z ogniem i przy okazji pomóc trochę trzymając lampę:) Jakob między innymi zajmuje się organizacją imprez średniowiecznych i kto wie, może kiedyś zaprosi nas na występy:)
Nagrywaliśmy w sumie chyba ze cztery godziny, powstało mnóstwo materiału dobrej jakości, który zostanie niewątpliwie wykorzystany do wideo promocyjnego Art Of Passions. Magda była tak skrajnie wykończona, że w przerwach (trwających co najwyżej kilka minut) leżała na trawie ciężko dysząc, ale było warto. Oto bardzo krótkie streszczenie naszego wieczoru:


Po pracy pojechaliśmy razem do sklepu Jakoba na herbatkę i czekoladki. Było już po północy, ale pomimo zmęczenia wszyscy mieliśmy ochotę jakoś uczcić ten wieczór. Pogadaliśmy trochę o naszych planach i postanowiliśmy zostać w Schwetzingen do końca tygodnia, gdyż w weekend nagramy reklamę sklepu Jakoba.