Od rana Tomek
reorganizował nasze rzeczy, wynosząc do piwnicy to czego nie
potrzebujemy i układając pozostałe w kamperze. Magda obudziła się
dopiero po południu nie czując się najlepiej. Po „śniadaniu”
pojechaliśmy do Międzyrzecza, gdyż było to nam zupełnie po
drodze do Berlina i po raz ostatni odwiedziliśmy rodzinkę,
zjedliśmy razem obiad, pogadaliśmy trochę i Tomek skorzystał z
warsztatu żeby naprawić nóżkę od skutera.
Wieczorem wyruszyliśmy
ostatecznie w trasę, jednak z trudem udało nam się dojechać do
Słubic, gdyż kamper zaczął się dziwnie zachowywać. Lampki na
desce rozdzielczej pokazywały rzeczy, których do końca nie
rozumieliśmy, a kontrolka temperatury silnika wskazywała, że
kamper się za mocno grzeje. Zatrzymywaliśmy się więc wiele razy
uważnie obserwując zachowanie samochodu i tym ślimaczym tempem
dojechaliśmy do centrum Słubic. Jutro jest niedziela, a my
potrzebujemy pilnie elektryka samochodowego... Do tego Magda umówiła
się w Berlinie z Georgiem na sesję zdjęciową, spotkanie to będzie
trzeba przełożyć:(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz