niedziela, 23 września 2012

Pan Józek


Tomek poszedł rano na długi spacer z Collette i spotkał starego znajomego (Tomek kiedyś studiował na granicy więc są to jego tereny), który radośnie oznajmił mu, że parze innych znajomych, Kaśce i Łukaszowi w nocy urodziło się dziecko. Po południu Tomek zadzwonił do nich żeby im pogratulować, a oni zaprosili go do siebie na chwilę, gdyż bardzo rzadko jest okazja żeby się spotkać. Wieczorem więc Tomek poszedł świętować i podziwiać nowo narodzoną córeczkę znajomych. Bardzo to było wesołe spotkanie:)



W ciągu dnia natomiast próbowaliśmy zrobić coś z naszym kamperem... Popytaliśmy taksówkarzy, którzy pokierowali nas do pana Józka, emerytowanego mechanika z warsztatu PKS mieszkającego w sąsiedniej miejscowości. Najpierw wydawało się, że nie ma nikogo w domu, stanęliśmy więc kamperem pod bramą i zajęliśmy się domowymi sprawami w oczekiwaniu na powrót gospodarza. Gdy mieliśmy się zabierać za jedzenie obiadu, Tomek chciał schować segregator do szafki nad głową Magdy i jeden z segregatorów spadł uderzając w miskę z jedzeniem i rozchlapując sos wszędzie naokoło. W tym momencie pokryta sosem Magda zauważyła pana Józka, który wytoczył się ze swojego domu. Tomek czym prędzej wybiegł mu na spotkanie, a Magda została z sosem, segregatorem i ochlapanym komputerem.
Pan Józek wyglądał zupełnie jak żywe zwłoki, jednak był bardzo miły i pomocny. Zajrzał pod maskę i stwierdził, że jest to sprawa elektryczna nie wymagająca naprawy, po prostu lampka świeci się gdyż jakieś kabelki źle się łączą. Urządzenie za które lampka ta jest odpowiedzialna już dawno było zepsute i odłączone, więc nie mogło zepsuć się znów;) Diagnoza ta, jakże kusząca nie przekonała nas jednak. Postanowiliśmy zostać w Słubicach do jutra i zasięgnąć porady w warsztacie samochodowym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz