Ostatnie cztery dni w
Poznaniu minęły i jutro wyjeżdżamy. Jak zwykle będzie nam bardzo
ciężko rozstać się z naszymi przyjaciółmi, do których
obecności znów zdążyliśmy się przyzwyczaić.
Załatwiliśmy ostatnie
sprawy, spakowaliśmy się (co jak zwykle było nie lada wyzwaniem) i
pewnie byśmy wyjechali wcześniej, gdyby we wtorek nie spotkała nas
niemiła niespodzianka – pewna nieuważna pani potrąciła na
parkingu nasz skuter. Na szczęście pani ta była uczciwa i
zostawiła numer telefonu, tak więc spotkaliśmy się z nią i
jakimś cudem udało się ściągnąć rzeczoznawcę już w środę,
który jak najszybciej ma oszacować szkodę. Skuter jest poobijany,
kierownica była nieco wygięta ale udało nam się ją wspólnymi
siłami (wraz z Gremlinem) naprostować. Chcieliśmy oddać go do
naprawy, jednak jedyny serwis w Poznaniu któremu byśmy zaufali ma
właśnie urlop, Tomek więc postanowił naprawić wszystko sam –
pospinał pęknięte części i pozostała tylko krzywa podpórka, na
której stawiamy skuter gdy boczna nóżka wydaje się
niewystarczająca.
W poniedziałek chcieliśmy
pracować na rynku, jednak gdy dojechaliśmy do centrum okazało się,
że nie ma dla kogo występować:( Sezon w Poznaniu oficjalnie
zamknięty.
Jeśli chodzi o pracę,
Magda w wolnych chwilach zajmowała się wyborem muzyki do pokazu
Feniks, dużo czasu spędziliśmy też na rozmowach o logo Art Of
Passions. Kolejny grafik nie jest w stanie nas usatysfakcjonować,
pewnie jest to spowodowane tym, że próbujemy zatrudniać tanich
grafików...
W środę w nocy
spotkaliśmy się po raz ostatni z Ireną i spędziliśmy z nią
kilka godzin na wesołych rozmowach. Było naprawdę fajnie, nasz
kontakt z nią zrobił się zupełnie przyjacielski i bardzo jesteśmy
z tego powodu zadowoleni.
A dziś mieliśmy wieczór
pożegnalny z Krzysiem i Agnieszką połączony po części ze
świętowaniem Krzysia urodzin. Piliśmy wino, jedliśmy nachos i
muffinki i graliśmy w Wilkołaki – było super!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz