Nadszedł czas by znów wybrać się w drogę. Jutro zaczyna się festiwal filmowy we Wrocławiu, mamy kupione bilety i będziemy robić tam prawie codziennie pokazy.
Nasz pobyt w Berlinie uważamy za dość udany, najważniejsze są doświadczenia jakie zebraliśmy. Zadziwiające jest to jak ludzie tu reagują na zwierzęta, zupełnie inaczej niż w Polsce. W ciągu dnia Collette była cały czas przywiązana do kampera, mogła dzięki temu leżeć sobie na swoim legowisku, na trawie, szczekać na ludzi. Mieliśmy niezły ubaw z tego jakie rozmowy wywiązywały się wśród przechodniów, ogólnie Collette cieszyła się dużą sympatią i wiele osób do niej zagadywało. Była nawet para pań, które były przekonane, że Collette jest samcem, mówiły do niej Romeo i chichotały:) Niektóre osoby jednak w trosce o los pieska martwiły się czy nie została aby porzucona. Raz zostawiliśmy Collette samą na 20 minut aby udać się kamperem ulicę dalej, gdy wróciliśmy okazało się, że policja już została wezwana do porzuconego pieska. No cóż Niemcy reagują błyskawicznie i bardzo przejmują się losem zwierzaków. Uznaliśmy, że przy legowisku należy umieścić kartkę z informacją, że piesek pilnuje domu i że absolutnie nie został zostawiony.
Przed odjazdem wpadliśmy na rekonesans do Bio Marketu, to co tam zastaliśmy przeszło nasze oczekiwania. Sklep wielkości marketu typu netto lub dużego Piotra i Pawła, w środku Bio-Bistro jeśli komuś się spieszy i nie chce akurat gotować w domu. Fani i zwolennicy produktów bio znaleźli by się w raju, tak my się przynajmniej czuliśmy. Wszystko w jednym miejscu, pełen asortyment od warzyw, poprzez makarony, herbaty, wino, piwo, nabiał, mięso (nawet ryby i krewetki), pieczywo, do chemii gospodarczej, zabawek, odzieży, kosmetyków... Ponieważ uwielbiamy sery i inne produkty nabiałowe zachwyciła nas oferta serów żółtych, pleśniowych, jogurtów, mleka, było tam praktycznie wszystko czego dusza zapragnie. Ceny trochę wyższe od odpowiedników z normalnego sklepu, a jak na warunki niemieckie to tanio. Większość produktów jest i tak tańsza niż jej bio odpowiedniki w Polsce (np. bio mozarella kosztuje tu około 1,5 euro, w Polsce cena wynosi około 9zł).
Po tej pełnej euforii wizycie i zakupach wyruszyliśmy do Wrocławia. Tuż przed polską granicą zaczęło padać, w Polsce lało na całego aż do Wrocławia. Tu ostrzeżenie dla wszystkich, którzy mieli by zamiar podróżować pseudo autostradą A18 od miejscowości Forst w kierunku Wrocławia. Po Polskiej stronie na pierwszych 60 km od granicy jedzie się starą poniemiecką autostradą, w której jest tyle pęknięć i łat, że zmuszeni byliśmy do podróżowania w tempie 50km/h, a i tak myśleliśmy, że zawieszenie i zabudowa kampera nie wyjdą z tej podróży bez szwanku. Należy też wspomnieć o zbierających się na prawym pasie ogromnych kałużach, horror..nigdy więcej!
Do Wrocławia dotarliśmy na czas, tuż przed zamknięciem biura festiwalowego o 20:00, odebraliśmy wcześniej zamówione bilety i udaliśmy się na poszukiwanie miejsca do noclegu, które wskazała nam uprzejma pani kasjerka. Ustronne i spokojne miejsce znaleźliśmy, uwaga: na parkingu w parku obok cmentarza żołnierzy polskich i włoskich :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz