piątek, 26 października 2012

Raz na wozie, raz pod wozem


Podczas ostatnich dni poczyniliśmy nowe postępy związane z przygotowaniami do pokazu, chociaż wiele rzeczy pozostaje jeszcze do zrobienia. Magda zaczęła pracę nad ostatnią częścią choreografii i jak się okazało, jest ciężko, zgodnie z przewidywaniami. Taniec na podłodze jest bardzo obciążający dla mięśni, pomimo tego, że Magda od miesiąca intensywnie ćwiczy, i tak pojawiły się u niej zakwasy... Oczywiście i w tym tygodniu utrzymała regularność swoich ćwiczeń:) Pracowaliśmy nad konstrukcją nowej korony ogniowej, Magda szyła płaszcz, a Tomek dostosowywał sprzęt ogniowy (trzeba było nałożyć więcej kewlaru na głowice od hula hop, gdyż za krótko się paliły). Robiliśmy też codziennie jedną próbę, oraz raz porządnie przećwiczyliśmy bodypainting, a Magda dodatkowo przećwiczyła makijaż na twarzy. Tak więc wygląda Feniks z pełnym makijażem (niestety na zdjęciu nie widać bodypaintingu, który jest na bokach Magdy talii).


W KOKu było jeszcze więcej stresu... Niestety uczelnia chyba postanowiła zrobić porządek ze swoim budynkiem, gdyż we wtorek pojawiła się inspekcja, która pod pretekstem sprawdzenia bezpieczeństwa przeciwpożarowego wypytywała ludzi tam mieszkających o wszystko co się dało. Okazało się też, że ktoś złożył (kolejną) skargę na szczekanie Collette i głośną muzykę podczas naszych prób... Ponadto ci mili ochroniarze, którzy pozwolili nam ładować kampera w zeszłym tygodniu wcale nie byli tacy mili, gdyż złożyli raport z naszej kradzieży prądu i tym samym dostaliśmy ostatnie ostrzeżenie (dobrze, że nikt nas nie przyłapał w poniedziałek...). Wszyscy w KOKu są mocno przejęci tą sprawą, jednak na razie nic nie można zrobić. My tymczasem mieliśmy kolejny kryzys związany z prądem i uratował nas z niego Filip, który zorganizował nam podłączenie do prądu u swojego sąsiada z parteru. Filip mieszka jakieś dwieście metrów od KOKu, jednak większość wolnego czasu spędza właśnie tu:) Ładowaliśmy kampera przez prawie dwa dni, jednak mieszkanie tam nie jest przyjemne, gdyż między budynkami i pod drzewem jest bardzo ciemno. W końcu przenieśliśmy się z powrotem na naszą ulicę.


Przez ostatnie dni Grzesiek i Rysia nadal byli w Dreźnie i spędzali z nami dużo czasu. W poniedziałek skusili się nawet na wspólne rozciąganie i trening siłowy, rutyna Magdy, która trwała trzy godziny:) Niestety Grzesiek nie wytrwał do końca, gdyż naciągnął sobie zbyt mocno jakiś mięsień i bardzo zaczęła go boleć noga... Rysia i Tomek natomiast wytrwali dzielnie, chociaż następnego dnia Rysia narzekała na zakwasy;) Oprócz rozciągania spędziliśmy z nimi trzy wieczory wesoło sobie rozmawiając i spędzając czas w kuchni (Grzesiek lubi gotować).
Z dobrych wieści – mamy lokatorów do mieszkania w Grodzisku! Bardzo nas to cieszy, gdyż jest to rodzina, która jest zdecydowana wynajmować przez kilka lat, tak więc nie będziemy się musieli martwić mieszkaniem przez jakiś czas:) Wszystkie dokumenty potrzebne do podpisania umowy Tomek przesłał tacie, tak więc czekamy tylko na potwierdzenie:)

1 komentarz:

  1. Tak tylko chcę Wam dać znać, że bloga dalej czytamy i ciekawi jesteśmy, co dzieje się teraz - mamy nadzieję, że dobrze się dzieje :-) Serdecznie pozdrawiamy, A&A&Ł

    OdpowiedzUsuń