niedziela, 4 marca 2012

Rewia mody


Tak jak się spodziewaliśmy, weekend mieliśmy pracowity. W piątek o świcie Tomek wyruszył do Warszawy, żeby cały dzień tłumaczyć sesje indywidualne z Nowozelandczykiem Autorim. Już rano bolało go gardło, jednak do wieczora stracił zupełnie głos, ledwo dał radę na ostatnich sesjach. Ciężko było nam się wieczorem porozumieć przez telefon;) Magda cały piątek spędziła na szyciu kostiumu i innych przygotowaniach do występu, a w sobotę również wyjechała do Warszawy.
Scena na której przyszło nam występować okazała się być bardzo przyzwoita, jednak publiczność nie tak liczna jak planowano. Tak czy inaczej pokaz się udał i podobał, a to najważniejsze. Kostium zdał egzamin, w związku z czym Magda z nowym zapałem będzie go ulepszać:) Dwunastogłowicowe hula hop wygląda imponująco:


Po pracy zostaliśmy zaproszeni przez Irenę i Andrzeja na rewię do Teatru Sabat. Coś takiego jak klasyczna rewia od dawna wzbudzała zainteresowanie zwłaszcza Magdy, więc bardzo ucieszyliśmy się z zaproszenia. Występ odbywał się w pięknej sali, do której zostaliśmy zaprowadzeni przez panią, zajmującą się wprowadzaniem gości. Wnętrze wyjątkowo eleganckie, usiedliśmy przy stoliku i w oczekiwaniu na rozpoczęcie spektaklu zamówiliśmy jedzenie, gdyż właśnie taka forma oglądania rewii jest tu przyjęta (a byliśmy bardzo głodni).

Zdjęcie ze strony www.um.warszawa.pl

Sam występ wzbudził u nas mieszane uczucia. Z jednej strony było wesoło, zwłaszcza gdy Irena wtórowała piosenkarzom przy rosyjskiej pieśni, z drugiej jednak strony... Szkoda gadać. Nie sposób było nie zauważyć, że tancerki tańczą nierówno, piosenkarze śpiewają z playbacku, a niektóre dziewczyny nie znają nawet dobrze kroków. Jak na jedyną rewię w Polsce teatr Małgorzaty Potockiej wypadł bardzo słabo, nawet w oczach takich laików jak my, którzy nigdy porządnej rewii nie widzieli. Tak czy inaczej cieszymy się, że mieliśmy okazję to zobaczyć, zwłaszcza, że jedzenie było wprost wyśmienite, mimo tego, że wszystko było z poza karty (w karcie brak wegetariańskich potraw).
Dzisiaj natomiast dokulaliśmy się pociągiem z Warszawy do Poznania i po krótkim odpoczynku przygotowywaliśmy się do jutrzejszego wyjazdu do Drezna. We wtorek musimy się pojawić w tamtejszym urzędzie, zorganizowaliśmy sobie nocleg na Couch Surfingu i jedziemy samochodem Krzysia i Agnieszki. Chcemy się też spotkać z Enzo, dlatego jednym z elementów przygotowań było upieczenie dla niego ciasteczek, których część dostanie nasza Couch Surfingowa gospodyni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz